czwartek, 10 listopada 2005

Zawsze chciałem latać kombajnem


Muszę odpisać Lenn na mail. Patrzę na te dwie kartki zbitego w maczek wydruku i czekam. Czekam na szum fal gdzieś w środku, na przepływ treści. Na jakieś słońce, które wzejdzie i opromieni mnie idącą po falach złocistą ścieżką. Czekam i czekam, ale czuję tylko senność i ciężar powietrza. Cały front niskiego ciśnienia, wędruje znad Syberii i opiera nią o mnie. Wgniata mnie w podłogę i wyciska jak galaretę.
Idę dzisiaj z Maleństwem na całonocną imprezę na fortach. Podobno będzie specyficznie. Czarny ołtarz i czarny tort i czyjeś osiemnaście lat. Czuję się jakbym tam dotarł o 10 lat za późno. Mimo to ubiorę zapewne moją zdobyczną koszulkę z pentagramem, obleję się Hugo Bossem i ruszę sprostać tym 6 piwom, które obiecano mi postawić za współudział w misterium. Jakże niewiele potrzeba by przekupić nas, bogów prowincjonalnych miast…
Wychodzi na to, że Awari będzie jednak pracowała w herbaciarni. Lobowałem tam za nią przez dwa dni, niepotrzebnie chyba, Herbaciarz i tak raczej zdecydował by się na nią.
Wczoraj do herbaciarni wkroczył Phantom z pięciokilowym workiem fistaszków. Wiecie ile to jest pięć kilo fistaszków? Wielkościowo, taki mały worek cementu. Chrupaliśmy je cały wieczór, siejąc wokół skorupami, potem załadowaliśmy sobie plecaki a ubytek i tak nie był zbyt widoczny.
Wróciłem do domu. Wykończony po całym dniu roboty, biegania, i wypełniony większą ilością orzeszków. Umyłem się, zanotowałem dzień w notesie słuchając "Ramp" Scootera i padłem w ciemny odmęt snu. Było coś koło 10. O 3 zbudził mnie sygnał z telefonu. Mam taki sygnał, który mógłby budzić pacjentów w stanie komy. Z lekka przekrwiony odkryłem 2 smsy i Piko z Bartosiem za oknem.
I tak gdy wszyscy normalni, zdrowi na umyśle ludzie spali smacznie, tudzież szykowali się do pracy, my staliśmy na plaży sącząc winiak i patrząc jak na spokojnych wodach zatoki płonie wyładowany petardami, kartonowy model ciężkiego krążownika Vanngourt.
Teraz kończę cappuccino, słaniam się nad klawiaturą i zastanawiam się co zrobić z resztą tak wspaniale rozpoczętego dnia.

Commodore 64

to że zwiększa się rozdzielczość,
wcale nie oznacza, że widać więcej.
wczytuję się w dzieciństwo, a tam:
komputer z pamięcią 64 kilobajty

dziś kiedy wszystko jest mega,
nikt nie spojrzy na to, co kiedyś było
cudem, nie tylko techniki. któż bowiem
pojmie, że słaba grafika była bliżej

tego co niewidzialne

(Artur Nowaczewski)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz