Muszę odpisać Lenn na mail.
Patrzę na te dwie kartki zbitego w maczek wydruku i czekam. Czekam na szum fal
gdzieś w środku, na przepływ treści. Na jakieś słońce, które wzejdzie i
opromieni mnie idącą po falach złocistą ścieżką. Czekam i czekam, ale czuję
tylko senność i ciężar powietrza. Cały front niskiego ciśnienia, wędruje znad
Syberii i opiera nią o mnie. Wgniata mnie w podłogę i wyciska jak galaretę.
Idę dzisiaj z Maleństwem na
całonocną imprezę na fortach. Podobno będzie specyficznie. Czarny ołtarz i
czarny tort i czyjeś osiemnaście lat. Czuję się jakbym tam dotarł o 10 lat za
późno. Mimo to ubiorę zapewne moją zdobyczną koszulkę z pentagramem, obleję się
Hugo Bossem i ruszę sprostać tym 6 piwom, które obiecano mi postawić za
współudział w misterium. Jakże niewiele potrzeba by przekupić nas, bogów
prowincjonalnych miast…
Wychodzi na to, że Awari będzie
jednak pracowała w herbaciarni. Lobowałem tam za nią przez dwa dni, niepotrzebnie
chyba, Herbaciarz i tak raczej zdecydował by się na nią.
Wczoraj do herbaciarni wkroczył
Phantom z pięciokilowym workiem fistaszków. Wiecie ile to jest pięć kilo
fistaszków? Wielkościowo, taki mały worek cementu. Chrupaliśmy je cały wieczór,
siejąc wokół skorupami, potem załadowaliśmy sobie plecaki a ubytek i tak nie
był zbyt widoczny.
Wróciłem do domu. Wykończony po
całym dniu roboty, biegania, i wypełniony większą ilością orzeszków. Umyłem
się, zanotowałem dzień w notesie słuchając "Ramp" Scootera i padłem w
ciemny odmęt snu. Było coś koło 10. O 3 zbudził mnie sygnał z telefonu. Mam
taki sygnał, który mógłby budzić pacjentów w stanie komy. Z lekka przekrwiony
odkryłem 2 smsy i Piko z Bartosiem za oknem.
I tak gdy wszyscy normalni,
zdrowi na umyśle ludzie spali smacznie, tudzież szykowali się do pracy, my
staliśmy na plaży sącząc winiak i patrząc jak na spokojnych wodach zatoki
płonie wyładowany petardami, kartonowy model ciężkiego krążownika Vanngourt.
Teraz kończę cappuccino, słaniam
się nad klawiaturą i zastanawiam się co zrobić z resztą tak wspaniale
rozpoczętego dnia.
Commodore 64
to że zwiększa się rozdzielczość,
wcale nie oznacza, że widać
więcej.
wczytuję się w dzieciństwo, a
tam:
komputer z pamięcią 64 kilobajty
dziś kiedy wszystko jest mega,
nikt nie spojrzy na to, co kiedyś
było
cudem, nie tylko techniki. któż
bowiem
pojmie, że słaba grafika była
bliżej
tego co niewidzialne
(Artur Nowaczewski)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz