poniedziałek, 7 listopada 2005

Impresje poniedziałkowe


Ugryzł mnie pies. Jakiś kopnięty, mały skurwiel - psychopata. Ani ogonem nie ruszył, ani nie warknął, przeszedł z boku i rąbnął mnie w udo. Było ciemno, padało, ja dobywałem się powoli z otchłani tego co mam w głowie, a przechodząca obok właścicielka krwiożerczego bydlęcia zachowała dyskretne milczenie. No i nie spytałem czy był szczepiony.
Wścieklizna inkubuje się 1mm nerwu na godzinę, zanim dojdzie z uda do mózgu może minąć rok. Gdy ten rok minie moi drodzy, lepiej nie przebywajcie ze mną w jednym pomieszczeniu, kłap, kłap.
Poprosiłem Pazurzastą by wyciągnęła dla mnie te informacje od Void. Teraz jestem znacznie mądrzejszy i nieco bardziej przerażony. Niewiedza to błogosławieństwo.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że prawdopodobieństwo spotkania wściekłego psa w środku miasta, u boku właścicielki i w czasach obowiązkowych szczepień jest nikłe. Ale moja słynna hipochondria ma własne zdanie i gra mi właśnie koncert na smyczkach strachu, waląc co jakiś czas w bęben.
Spało mi się za to świetnie. Całą noc snuły się przeze mnie wizje hożej blondyny klęczącej na wysokości zadania. Zbudziłem się wypoczęty tak jak już nie byłem od miesięcy, muzyka mi się podoba, smakują mi te marne szczątki, które odnalazłem w lodówce. Nic tak nie zaostrza apetytu na życie jak odgłos tykającego w głowie zegara.
Jak to powiedział Tyler Dyrden puszczając typa, którego miał właśnie zabić „On jutro przeżyje najpiękniejszy dzień swojego życia.”. Kiedyś marzyło mi się, że dostanę raka mózgu. Mój czas będzie wyznaczony i określony a ja będę musiał się zmieścić w nim z całym życiem.
Na zewnątrz zaś powróciła szarość i mgła. Świat dał nam na niedzielę wolne, wszystko było słoneczne i senne. Teraz znów wziął się za swoją jesienną robotę. Rano, wychodząc matka burknęła przez drzwi „Uważaj na szkła”. Rzeczywiście, kuchnia jest nimi wręcz zasłana. Na moją matkę można liczyć, jeśli wywoła już jakąś katastrofę to na pełną skalę. Wygląda to jakby stepowała po szklankach...zaraz, zaraz gdzie jest mój kubek?

- Gdybym teraz zginął, to czy mogłaby pani
spełnić jedno moje życzenie?
- Oczywiście
- Proszę odnaleźć w Californi wszystkie te
młode damy, do którychkolwiek, kiedykolwiek
się zalecałem i powiedzieć każdej z nich, że
umarłem z jej imieniem na ustach.
(Mark Twain)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz