Misiu, nie śmiej się, tylko ssij,
bo się
zadławisz. Mój ty ssaczu...
(Pazurek)
Brnę powoli przez "Wojnę i
pokój". Konstrukcja książki jest mi obca, trudno jest się w niej
rozpędzić, ale czuję gdzieś tam podskórny ogień, który przyciąga mnie jak ćmę.
Wielką włochatą ćmę o skrzydłach z czarnego golfa.
To zdaje się DeMelo opisał
historię pewnego chłopca. Jego matka spytała "Czy wiedziałeś, że Bóg był
obecny, gdy ukradłeś to ciastko z kuchni?". "Tak" odpowiedział.
"I że cały czas na ciebie patrzył?. "Tak", "I jak myślisz ,
co do ciebie mówił?". "Mówił: nie ma tu nikogo oprócz nas dwóch - weź
dwa".
Granice kierujące naszym życiem
są umowne. Nie istnieją w rzeczywistości. Czerwone światło, płot, pieniądz, to
wszystko działa na zasadzie umowy społecznej. Człowiek wolny to ktoś, kto zdaje
sobie z tego sprawę i działa w wyznaczonych granicach z powodów praktycznych i
moralnych, ale stosowanie się do nich nie jest dla niego koniecznością.
Wielu ludzi...właściwie większość
ludzi tego nie widzi. Dają się umieszczać w ramach. Żyją nie zdając sobie
sprawy z własnej mocy sprawczej i możliwości, ale wyczuwają ich potencjalne
istnienie i czują się nieszczęśliwi.
Piszę to z okazji rozmowy z
siostrą Pazurka. Świetna, biegająca dziewczyna, żywa iskra o reaktorach
nastawionych na pełną moc, zmuszona jednak do poruszania się ślimaczym tempem
świata przez niewidzialne więzy. Jak każdy człowiek, może wszystko, ale nie wie
tego. Sama powstrzymuje się od mówienia i działania, sama usuwa z swojej głowy
myśli, które uznaje za niewłaściwe. Sama jest swoim strażnikiem doskonałym.
Awarii straciła pracę, jest dość
atrakcyjną , nienajgorzej wykształconą kobietą z dużym doświadczeniem w handlu,
ale nie we własnych oczach. Płacze po stracie pracy, w której bezwzględnie ją
wykorzystywano za psie pieniądze. A przecież wystarczy uwierzyć w siebie,
powiedzieć sobie czego się chce i uprzeć się.
Ludzie nie robią większości
rzeczy nie dlatego, że nie potrafią, czy nie mogą, ale dlatego, że rezygnują.
Tak naprawdę nic nas nie może powstrzymać, tylko my sami.
Dobra, koniec morałów. Wróćmy w
czas bieżący. Jutro będą nam instalować okna, do Zwierzów wpadłem więc dziś
zaskakując ich w pociesznych piżamkach. Dostałem kanapkę i sagan cappuccino z
furą bitej śmietany, Uciąłem sobie ze Zwierzem pogawędkę o rozwoju nauki.
Opowiadał mi o starym, jeszcze poniemieckim akceleratorze, kryjącym się
pomiędzy poziomami - 1 i - 2, pod głównym budynkiem polibudy. Jest tam labirynt
trudno dostępnych korytarzy, w które zapuszczają się tylko szaleni studenci
fizyki. W jednym z kątów kryje się mała kanciapa, a w niej zasuszony staruszek.
Wokół straszliwa, techniczna rupieciarnia, komunistyczne półki zawalone
sprzętem, czarny , metalowy woltomierz jeszcze z niemieckimi napisami a obok nowy
oscyloskop za 40 000 dolarów. W górze widać drewnianą konstrukcję z lat 20,
gięte drewno, płótno, do rozpędzania cząstek służą specjalne obracające się
taśmy. To trochę niesamowite, ale w tej rupieciarni uprawia się najprawdziwszą,
nowoczesną naukę.
Do spotkania z Maleństwem jeszcze
prawie pięćdziesiąt godzin. Minuty płyną powoli. Byliśmy razem na "Nocnej
straży", akcja kończy się w momencie, gdy każdy właśnie czeka na
kulminację. Takie zabawne zachłyśnięcie, jakby nagle pod nogami zabrakło gruntu.
W nocy przyszły chmury. Pozostało
wspomnienie wczorajszego złotego słońca i lepka mżawka. W takich warunkach
zawsze wychodzą mi długie notki. Na szczęście większość z was i tak nie dotarła
do tego momentu.
Ja - Kochanie, właściwie co
robisz?
Pazurek - Przewracam cię, żeby
cię pogryźć.
Ja - Aaaa, chcą mnie pożreć
żywcem!
Pazurek - Żer, żer
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz