Najpierw wściekłość i poczucie
zdrady. Zarwane noce z dowodem osobistym w rękach i myśli by go spalić, by
wyjechać na 4 lata, by się zabić, bo jest się przedstawicielem narodu kretynów.
Potem zmęczenie, praca, rezygnacja. Na końcu choroba. Nic tak nie leczy z
abstrakcji, jak ból gardła.
Tymi zarazkami to się ciągle, na
zmianę zarażamy z Małą. Gdy ja zdrowieję, ona choruje i na zmianę. A uprawiamy
przecież te dziwne ceremonie z całowaniem się z zamkniętymi ustami.
Pogoda jest piękna, robi się
powoli zimno, rano pojawia się szron, ale słońce wydobywa wszystkie kolory i
wspaniałości jesieni. Wszędzie leżą liście, można w nich brodzić. Z tyłu , za
moimi plecami Zwierz magluje Avatara z fizyki. Avatar plącze się w mendrach
tematu i oczekuje na moment, gdy wszystko się skończy i będzie mogła wyzbierać
cukier, rozsypany przez spłoszonego przez nią kota. Wszystko to wydaje mi się niespodziewanie
skomplikowane.
Kurna! Boki mnie jeden migdałek,
a drugi nie.
Dziś jestem zmęczony, ciepło
mieszkania Zwierzów sprawia, że robię się senny. Nie miałem czasu w domu i
teraz piszę na żywca.
Byliśmy ostatnio na
"Doom'ie". Film...prosty, że tak powiem. Wszystkie ograne motywy,
łącznie z ciasnymi , mrocznymi korytarzami i obcymi mruczącymi w ciemności
przed każdym atakiem. Był tylko jeden fajny motyw, jak gość się budzi i nagle
kamera patrzy jego oczyma. Nagle znajdujemy się w grze. Załączyłbym muzykę i
oglądałbym to jako teledysk, raz za razem.
Zaraz zacznie się sesja. Dziś
zdaje się prowadzi Zwierzu, swój wiekopomny "Statek Zwiadowczy
Armagedon". Budzisz się. Jesteś klonem z numerem wtopionym w skórę. Jesteś
wyposażeniem bojowego statku, masz każdą broń i wyposażenie w dowolnej ilości.
Gdy giniesz statek kopiuje cię. Jeśli współtowarzysze uratują twoją głowę ,
zachowujesz doświadczenie. To system autorski Zwierza, daje mu nieograniczone
wręcz możliwości zaspokajania jego sadystycznych skłonności.
Tyle, idę sobie do pokoju obok.
Bo to wszystko i tak rozpłynie się jak łzy na deszczu. Po za tym zza pół
otwartych drzwi dobiegły mnie słowa : bluzga krwią... nie mogę oprzeć się ich
magii. Czas umierać.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz