niedziela, 27 listopada 2005

Ocean nigdzie nie ma końca


...ale jeśli na tym brzegu jest odpływ, to istnieje gdzieś brzeg na którym właśnie jest przypływ...

Ja do Awari stojącej za ladą w herbaciarni
-...a w niedzielę jak będziesz miała
wolne, to co, przyjdziesz z nami do
herbaciarni?

W piątek zamiast do kina powędrowaliśmy do miasta. Miałem ogólnego lenia i złakniony byłem chociaż kawałka "Gnijącej panny młodej", ale Maleństwo zrobiło sarnie oczy i rozsnuło podstępnie nici damskiego terroryzmu. Niecne te plany wprowadzać w życie zaczęła nad jajecznicą ze szczypiorkiem, którą upichciłem jej na obiad. W efekcie czego pół godziny później odmrażałem sobie nabiał na końcu ulicy Tuwima, czekając aż moja piękność zmieni kurtkę na płaszczyk i ogólnie zrobi się na bóstwo.
Nie ma już liści. Stałem i wpatrywałem się w rzeźby i sztukaterie starych willi. Jak cudowne rzeczy potrafi wyczyniać ludzka inwencja. Osobiste zaangażowanie, chęć upodabniania rzeczywistości do własnych marzeń. U nas jeszcze tego nie ma. W większości polegamy na architektach, modzie, fachowych pismach. Ale czuję, że doczekam czasów kiedy ludzie poznają własną moc i koszmarki typu City Forum znikną z przestrzeni miasta. Tymczasem zapaliły się uliczne latarnie.
Wylądowaliśmy w herbaciarni, popijając herbatki i zagryzając absolutnie fenomenalnymi ciasteczkami o nazwie "Pasja". Zmiana ubioru cudownie wpłynęła na samopoczucie Pazurka. W herbaciarni wieczór nabrał głębi, ciepła i zapachu szarlotki. Potem Maleństwo nie chciało już wracać do domu i kluczyliśmy po mieście skręcając w przypadkowych kierunkach, przecinając i plącząc szlaki. Raz prowadziła ona, raz ja.
Przy dworcu spotkaliśmy Banana z kumplem i szczurem w rękawie. Spędziliśmy tam kilkanaście wesołych i naprawdę głośnych minut. Banan jest ode mnie o łeb wyższy, dwa razy grubszy i ma głos dostosowany do gabarytów. Przez większość życia pracował w ochronie, kiedyś nawet jeździł w uzbrojonych konwojach do Kaliningradu. Jest guru metalowej młodzieży 3city i hoduje pijące alkohol szczury. Kiedyś nawet miejska gazeta dała o nim artykuł, zatytułowany skromnie "Król szczurów".
Wieczorem już w domu dostałem sygnał od Małej. Te sygnały zostawiam zawsze na noc w telefonie, by mieć przy sobie choć jej elektroniczne widmo.
Dzień wstał niespodziewanie błękitny i pełen słońca. Ja jednak w nocy kończyłem "Sinobrodego" Aldissa, miałem więc z lekka rozcieńczony humor. Kląłem odkurzacz i cały dzień robiłem coś w domu, nigdzie nie wyszedłem i wcześnie poszedłem spać.

Sms do Lenn:
Przekaż Marzanowi, że wybrany przez niego rząd, zakazał rozporządzeniem
noszenia odzieży wojskowej. Chyba będzie musiał zmienić image.

Moi drodzy, oto mamy nasz
własny, wymarzony Iran.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz