czwartek, 22 września 2005

Skoczył z gracją śniącego tancerza


Gdy wkładałem ziarenka do klatki, na szafce obok przysiadł kot, zamaszyście wiwinął ogonem i spojrzał , spojrzeniem typu: Daj chomika. Ja nic nikomu nie powiem. Cześć i chwała wszystkim kotom

Gdanzig

Gdanzig to moja twierdza
Bastionów miliona dni
Wśród pól minowych
Kartek kalendarzowych
Od wiosny do wiosny
Się śni

Zatopione w bursztynie myśli
Mgła pamięci natrętna
Nad łysinkami bruków
Mariacko pachnie powietrze
W godzinie pijaków i duchów

Chwiejnym krokiem przemierzam
Szpikulce cieni
Gotyckich marzeń
Wesoło przepijam życie
Wśród witraży świtów
Czekając aż coś się wydaży

Z tła granitowych płyt
Patrzę w niebo pomiędzy gołębie
Przez torowisko horyzontu
Dzień się toczy ku nocy
Wśród liści księżyców
I przez gwiazd żołędzie

Tramwaj numer trzynaście
Iskrzy się w białym mroku
Pośród szyn momentów
Gdy miasto stając się żłote
Metalicznie skrapla się w oku

Na wygiętym plastiku
Pośród setki oddechów
Mruczę szczęśliwy że "jestem"
Skulony w sobie
Z czołem przy szybie
Płynę z mym miastem przez powietrze

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz