Sprawiedliwość jest ślepa.
Wiem, bo tak jak tylu innych
przede mną, sam zaszywałem
jej powieki.
(Jonathan Sarkos)
Gdyby wszystko było czarne, czerń
byłaby słowem pozbawionym sensu. Gdyby nie byłoby zła, nie mielibyśmy po co
żyć, bo życie jest dążeniem do doskonałości. Gdyby nie było Brzeżna,
wszechświat zapadłby się pod ciężarem dobroci. W ostatecznym rozrachunku
okazuje się , że i diabeł jest pozytywną postacią, zresztą zawsze tak
twierdziłem, jest naszym jedynym sojusznikiem w ratowaniu świata przed
zagładą...to Bóg wygra Armageddon.
Jak to kiedyś stwierdził Woland:
Człowiek potęgi - ginie od potęgi, człowiek pieniędzy - od pieniędzy, poddany
od służenia, poszukiwacz rozkoszy - od rozkoszy. Mnie w takim razie zabiją
słowa.
Na mój obrazowy komentarz
rybaczków, barwy modrej zieleni i takiż plastikowych klipsów, wielkości
spodków, Sylwia odpowiedziała cedząc przez zęby, że nie jestem glamur... Mój
Boże!!! Nie jestem! Cóż za porażający wstrząs! Moja egzystencja nagle straciła
sens. Musiałem natychmiast złagodzić skutki szoku zakupując kufel chmielowego
chłodziwa dla moich reaktorów. Sami powiedzcie, teraz gdy już znam straszliwą
PRAWDĘ, gdy już wiem, że nie jestem glamur, trendi, ani nawet dżezi...jak
żyć???
Ech, wczoraj leciał archiwalny
film. Pokazywali przysięgę NRDowskich żołnierzy. Kamera objechała ich od tyłu,
a tam większość trzymała ręce za plecami, krzyżując palce. Na wybrzeżu pogoda
jak cukierek. Najwidoczniej lato postanowiło sobie jeszcze na chwilę przysiąść
, przed lotem na południe. Położyło się pośród wzgórz nad miastem. Zwinęło w
kłębek i grzeje teraz puszysty grzbiet na słońcu. Gdzieś tam daleko Bóg ściera
z powierzchni ziemi Stany Zjednoczone gumkami huraganów, a ja sprzątam pokój,
wgryzając się w dół przez kurz i niepamięć w prehistoryczne warstwy. Znalazłem
między innymi wór z klockami Lego. To śmieszna sprawa. Za komuny klocki Lego
były czymś w rodzaju waluty. Każdy starał się mieć ich jak najwięcej, i jak
najciekawszych kompletów, bo stanowiły dobry produkt wymiany. W dzieciństwie
zawsze chciałem mieć masę tych klocków, nocami śniłem o tym wszystkim co
mógłbym z nich zbudować. I pewnego dnia spełniło się, uzbierałem pięciokilowy
wór, skupując wszystko od kumpli, tyle tylko, że byłem już na to za stary.
Wyrosłem, klocki poszły w ciemny kąt i zapomnienie. Teraz upychałem je w
kartonie. W tym celu musiałem złożyć je w kostkę, by zajęły mniej miejsca.
Widok był dość zabawny, stary chłop pieczołowicie skłdający przez 3h klocki.
Pazurek twierdzi, że będą dla naszych dzieci...Moje klocki!!! Miałbym je komuś
oddać?! Jeszcze by części pogubili! Nigdy!!!
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz