Osoby, które zjadły muchomora
sromotnikowego i przeżyły, twierdzą , że jest on bardzo smaczny.
Uwielbiam tę porę roku, gdy lato
melancholijnie blednie i odchodzi a w jednolicie dotąd zielony i
rozsłoneczniony świat wchodzi jesień, splendorem kolorów i odcieni,i pogodą
pełną szleństw i kontrastów. Po zabieganym lecie, cicha, łagodna jesień jest
balsamem na mą duszę. Jesienią zawsze dużo chodzę, myślę i marzę.
Druga nad ranem, torowiska lśnią
blado w słabym świetle księżyca. Księżyc jest prawie w pełni, ale za woalem
pędzonej wiatrem mgiełki. Na tle nieba ostro odcinają się czernią kontury drzew.
Wiatr jest ciepły i szlony, szarpie mi koszulę, rozrzuca kudły Michasia. Stoimy
korzystając z krótkiej przerwy i gapimy się na ten najpiękniejszy ze światów.
Jest druga nad ranem i każda sekunda sprawia oniryczną przyjemność. Reszta
ekipy kuli się za załomem muru i ćmi malborasy Krętkiego. Oświetla ich żółte
światło padające z otwartych drzwi magazynu. Z lewej ciągną się, zdawałoby się
bez końca równe szeregi wagonów. Jakieś trzysta metrów dalej zakręcają, część
idzie prosto, aż nad sam kanał portowy. Za chwilę przerwa się skończy i trzeba
będzie dalej przeładowywać skrzynki, śmierdzą chlorem i cytryną, są opisane po
niemiecku.
Z perspektywy wszystkowiedzącego
narratora wiem , że za parę godzin spotkam się z Maleństwem na schodach Dworu
Artusa, Swiecić będzie blade słońce nie rzucające cieni, a ja będę mocno
trzymał kartki "Stalingradu", patrząc na zimową śmierć 6 armi.
Potem w herbaciarni Herbaciarz
poczęstuje nas orzeszkami, Maleństwo będzie senne i przytulne. Phantom obcy i
myślami w dalekiej drodze. Void będzie miła, co świadczy tylko o tym jak
wspaniali mogliby być ludzie, gdyby nie wysysała z nich tyle praca. Avatar
przytuli do siebie najnowszą płytę The Rasmus.
Zajrzę też na bloga i uśmiechnę
się pod nosem obserwując mrowisko. Potem odprowadzę Małą, dojadę tramwajem do
morza i posłucham , stojąc w ciemnościach, szumu jego fal.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz