sobota, 3 września 2005

Nawet strzelać trzeba czule


Nigdy nie wręczajcie miecza mężczyźnie,
który nie potrafi tańczyć
(porzekadło celtyckie)

Dziś będzie notka przyrodnicza. Uciekł mi tramwaj. Odprowadzałem Małą po sesji filmowej u Void, gdzie nad herbatą z piczek i pomidorową zupą, kontemplowaliśmy perfekcyjną i prześliczną jałowość „Underworld” i końską szczękę Giny Davies w „Czułym pocałunku...”
Odprowadziłem smętnym wzrokiem mijającą mnie trzynastkę, które ze stukotem pognała w kierunku Rzeźna i powędrowałem z mym Namiętnym Drapieżcą pod jej dom. Trzasnęły drzwi, świeciły uliczne latarnie, do następnego tramwaju miałem czas. Poszedłem więc kawałek na piechotę. Centrum miasta, główna arteria, zwana szumnie Aleją Zwycięstwa, po drugiej stronie opera i rozświetlone Multikino. Po lewej park, a w nim poruszające się ciemne kształty...
...Jaki duży pies - pomyślałem sobie, - jaki dziwny , wyjebiście wielki, pokryty szczeciną pies, otoczony stadem mniejszych...Taaak, ten kto był w Trójmieście i zna specyfikę tego przesiąkniętego na wskroś lasami, cudu urbanistyki, ten podejrzewa już zapewne o czym będzie mowa. To były dziki . Dziki duże i małe. Na oko ze 30 sztuk, jakieś 4 rodziny.W świetle parkowych latarni, ryły trawniki dostojne maciory i kwicząc radośnie pomykały sobie stada warchlaków. Tak ze 3 metry ode mnie i z 5 od huczącej ulicy.
Tak to już u nas jest , po osiedlach grasują wiewiórki, a sarny wyżerają kwiaty na cmentarzu komunalnym. Dziki spotyka się dość często, nocami i o świcie na osiedlach , pośród bloków i w śmietnikach, przyczyniając się do narastającej psychozy Lennonki. Kiedyś widziałem jak jeden ganiał pośród trawników Grand Hotelu w Sopocie , a głupi Niemcy głaskali go, bo myśleli, że jest oswojony.
A tak poza tym znalazłem nas na stutysięcznym zdjęciu, drukowanym przez Dziennik Bałtycki. Podobno klisza jakiej użyto ma przetrwać 300 lat. Następne pokolenia będą mogły zobaczyć mój głupkowaty uśmiech. Jutro zaś całą ferajną idziemy z Pucka gdzieś...Już trzy osoby dzwoniły do mnie bym ruszył na tą wyprawę. Oni na pewno coś knują. Tam jest sporo lasów i szalenie trudno byłoby odnaleźć ciało. Nawet tej wielkości. Do tego ojciec wraca z Francji i kończy się tydzień błogiego spokoju. Mała wróciła do szkoły. Czas znów wziąć się do jakiejś konkretniejszej roboty.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz