To chomik. Można nim rzucać o
ściany, a on się czepia.
(wychwycone, przypadkowe zdanie)
Lato się kończy pięknie. Zatapia
miasto w bursztynie, złoci fasady i dachy, spowalnia ludzi i myśli. To
najlepszy czas by marzyć i odpoczywać, a nie zapierdalać nocami przy rozładunku
pociągów. Przykro mi moi kochani , ale dziś jestem absolutnie niezdolny do
racjonalnego pisania. Stworzyłem notkę potwora i odczuwam całkowitą niezdolność
do jej kompilacji. Słowem, możliwość że miałbym to teraz przepisywać i
przerabiać jest dla mnie tylko odrobinę mniej przerażająca , niż ta że wy
mielibyście to czytać (komentarze dziękczynne i ogólne wyrazy wdzięczności mile
widziane). Moja depresja właśnie nachyla mi się do ucha i szepcze, że miło by
było przypieprzyć łbem o parapet. W takie dni ból staje się przyjemnością , bo
to jedyna rzecz jaką naprawdę jestem teraz w stanie poczuć. Dobra, dobra już
kończę i idę sobie. Was zostawiam z wierszem , który aktualnie świetnie pasuje
do mojego nastroju.
Kropla rosy
Skrzy się na drucie kolczastym
Kopeć i popiół
Osiadają na zimnych twarzach
Zamarłych
W grozie chwały
W błocie i pordzewiałym żelastwie
Na liniach horyzontów
Tańczą powoli, wirują
Czarne kolumny dymu
Uschnięte łodygi
Obumarłej wojny
Słońce wstaje jak zwykle
Krew schnie na proszek
Rozwiewa ją wiatr
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz