wtorek, 6 września 2005

I chuj


To chomik. Można nim rzucać o ściany, a on się czepia.
(wychwycone, przypadkowe zdanie)

Lato się kończy pięknie. Zatapia miasto w bursztynie, złoci fasady i dachy, spowalnia ludzi i myśli. To najlepszy czas by marzyć i odpoczywać, a nie zapierdalać nocami przy rozładunku pociągów. Przykro mi moi kochani , ale dziś jestem absolutnie niezdolny do racjonalnego pisania. Stworzyłem notkę potwora i odczuwam całkowitą niezdolność do jej kompilacji. Słowem, możliwość że miałbym to teraz przepisywać i przerabiać jest dla mnie tylko odrobinę mniej przerażająca , niż ta że wy mielibyście to czytać (komentarze dziękczynne i ogólne wyrazy wdzięczności mile widziane). Moja depresja właśnie nachyla mi się do ucha i szepcze, że miło by było przypieprzyć łbem o parapet. W takie dni ból staje się przyjemnością , bo to jedyna rzecz jaką naprawdę jestem teraz w stanie poczuć. Dobra, dobra już kończę i idę sobie. Was zostawiam z wierszem , który aktualnie świetnie pasuje do mojego nastroju.

Kropla rosy
Skrzy się na drucie kolczastym
Kopeć i popiół
Osiadają na zimnych twarzach
Zamarłych
W grozie chwały
W błocie i pordzewiałym żelastwie
Na liniach horyzontów
Tańczą powoli, wirują
Czarne kolumny dymu
Uschnięte łodygi
Obumarłej wojny
Słońce wstaje jak zwykle
Krew schnie na proszek
Rozwiewa ją wiatr

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz