sobota, 10 września 2005

Mistyczne właściwości prochu


Czytam „Stalingrad” Pliviera, wczoraj skończyłem „Dzieje Rosji” Ochmanowskiego. Kończyłem je, o ironio , siedząc na gorącym od słońca pancerzu sowieckiego czołgu majora Miazgi, spoczywającego niczym martwy krab na skraju Alei Zwycięstwa. Czołg celuje lufą w Akademię Medyczną. Legenda głosi , że wystrzeli gdy Akademię ukończy dziewica.
Harowałem cały tydzień. Chyba odrobinkę przesadziłem. Teraz zimny pot zalewa mi oczy, żołądek usiłuje wejść w nadprzestrzeń a ja usypuję zapory przeciw falom bólu z tabletek Ibupromu. Dziś oglądałem powtórkę relacji z Sopotu. Połasiłem się na Mandarynę. Chciałem usłyszeć ten jej legendarny śpiew. Usłyszałem, już nie chcę.
Siostry chcą mnie zawlec w niedzielę na ‘Fabrykę czekolady” do kina. Zastanawiam się czy wolę iść do kina czy też może zapłacić za telefon. Starsi o 5 rano ruszyli w daleką drogę do Chin, światowej stolicy ptasiej grypy. Zostawili mnie z pustą lodówkę i niepospolitym burdelem szczelnie oplatającym mackami całe mieszkanie. Wracają za dwa tygodnie, ciekawe czy przyślą mi kartkę? Zastanawiałem się nad tym szorując garnki.
Wczoraj razem z Pazurkiem odnalazłem grób, którego szukałem od lat. Podziabana, rzeźbiona płyta z początku wieku. Gdy komuchy po wojnie równali z ziemią stary cmentarz miejski i wykładali tymi wszystkimi , niemieckimi nazwiskami ulicę Spacerową, zostawili tę jedną płytę . Pod nią leży twórca linii kolejowej Danzig - Warszawa. Wiedziałem , że cholera gdzieś jest, nie wiedziałem gdzie. Szukałem jej po parku za każdym razem, gdy byłem w okolicy ,a miałem chwilkę czasu. Trzeba było jednak Pazurka, która ma dar przyciągania rzeczy zaginionych.
Idąc dalej odkryliśmy część parku o której nie miałem bladego pojęcia. Ciągle więc jeszcze można odkrywać nowe drogi a mój świat codziennie staje się szerszy.
Cudownie, bezruch to śmierć.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz