czwartek, 29 września 2005

Co jest w miejscu do którego jeszcze nie dotarł wszechświat?


Nie kocie nie uciekniesz...no dobra uciekniesz.
(Tau)

W niedzielę przemykam trasą transferową Brzeźno - Gdańsk. Trasa przenika przez podszewkę miasta, po najmniejszej lini oporu. Świat który znajdziesz tylko na mapie, którego nie uświadamiają sobie nawet jego mieszkańcy. Gdy przenikam z ulicy w ulicę, dla miejscowych muszę być jak duch. W ich podświadomości pojawiam się z nikąd i nagle rozpływam się w nicości, bo przekraczam nieformalne granice wpływów i żyć, które oni instynktownie respektują.
Świat jest blady. Słabe słońce ostatkiem sił zostawia odrobinę ciepła na skórze, mimo że niebo jest czyste a słońce wysoko, jest prawie zimno. Przemykam wzdłuż stoczni.Moje Maleństwo przyczaiło się po drodze, na metalowym kręgosłupie stoczniowego mostu i spadło na mnie niespodziewanie jak meserszmit, od strony słońca. Mam tylko moment na orientację nim dopadają mnie obleczone w pomadkę z brokatem usta. Świecę się do końca dnia.
Wczoraj z kolei witaliśmy się w deszczu. Pazurek zaaferowana wyskoczyła z przejścia podziemnego Akademi, mówiąc: tam jest nietoperz! I rzeczywiście, na kafelkach leżała sobie mała puchata kulka z wyciągniętymi do przodu skrzydełkami. W tunelu jest echo, i biedactwo straciło orientację. Przeleciał małej pod nogami i obijał się o ściany.
Zastanawiając się nad wszystkimi , ewentualnymi implikacjami dostania wścieklizny, złapałem stwora w koszulę i wyniosłem na zewnątrz. Wydawł przy tym taki dźwięk , że zastanawiałem się czy już dostał zawału, czy też właśnie szykuje się do zatopienia oślinionej paszczęki w moim nadgarstku. Włożyliśmy go w czołg. Położyłem go na gąsienicy, głęboko w cieniu błotnika. Za pomocą haczyków na końcach skrzydeł zaczął zasuwać przed siebie, aż znalazł sobie miejsce najwyraźniej odpowiadające jago nietoperzym potrzebom. Na odchodnym pogłaskałem drania w miękki grzbiet. Odgiął łepek do tyłu i zaterkotał. Nie wiem jak wy, ale ja nie spotkałem jeszcze nikogo, kto mógłby się pochwalić, że pogłaskał nietoperza.
W herbaciarni urodziny Tau. A potem łzy Maleństwa pośród kropel deszczu. To klasa maturalna, widzimy się rzadko, a jej rodzice nie kochają mnie za bardzo. To dziwne, nikt nie chce mieć w rodzinie potwora, a przecież my potwory jesteśmy takie wrażliwe.

Więc pewnego dnia, kiedy morze
było tak spokojne jak niebo,a
horyzont skrył się w zagłębieniach ziemi
kiedy wszystkie gniazda opustoszały,kiedy
je rozrzucono, a ciernie i głogi poraniły nam
twarze, kiedy nasze pługi i koła garncarskie
leżały połamane, pokryte kurzem, a nasze flety
były jak milczące i posłuszne dzieci, kiedy
nasze dzieci nie mówiły już naszym językiem, a
nasze własne języki były jak kamienie
kaleczące nam usta, śniliśmy o kraju
leżacym w górze rzeki, w którym
mężczyzna i kobieta stali nadzy w ogrodzie
mieli twarze z których została starta pamięć

(Susan Stewart "Eufrat")

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz