wtorek, 9 sierpnia 2005

Nikt nie widzi jak staje się już


Milczący cień poruszający się w głębokim
mroku, poza zasięgiem reflektorów ludzkości.
- Nowy Adam polujący w Afryce swego serca

Biometr znowu jest niekorzystny. Mieszkam ze 200 metrów od morza na samym dnie tego całego oceanu powietrza i właśnie miażdży mnie niebo. To nieprawdopodobnie wkurwiające, ta świadomość, że moja wściekłość, ból głowy i oczu, ogólnie podłe samopoczucie pochodzi z zewnątrz. Wkurza mnie to, że to, że źle się czuję jest zupełnie poza moją kontrolą, że ukrytą gdzieś głęboko wściekłość i frustrację wywołuję coś tak trywialnego jak ciężar powietrza. Chce mi się wyć. Nie chce mi się czuć.
Zaraz wychodzę , znów będę się przemieszczał. Znów będę musiał myśleć i być miły. Arrrgggh! Dobra, pomyślmy o czymś innym. Skupmy się na jakiejś abstrakcji. Posnujmy może jakieś wspominki.Usuńmy umysł poza zasięg dziennego światła...
...Dawno, dawno temu czas trwał. Przelewał się powoli kolorowymi plamami, skapywał leniwie oleistymi kroplami, zastawał w opalizujących sadzawkach. Dziś gna z gwizdem wokół mojej głowy, pędzi szybkim nurtem podmywając i obrywając brzegi. Pory roku migają w oczach jak kalejdoskop. Czuję się jak drzewo, żyjące swoim czasem. Dla drzewa dzień to rok , rankiem pada, w południe ciepło przygrzewa słoneczko a po południu zawsze spada śnieg . Wspaniale, tylko zostaje jeszcze to irytujące wrażenie migotania. Swoją drogą to ciekawe, gdyby drzewo myślało, nie zauważało by ludzi, raczej tylko dzieła naszych rąk, które do tego zmieniałyby się w oczach.
Jeśli zaś chodzi o mnie to święta i sylwestry zaczynają mi się przydarzać z męczącą regularnością i wzrastającą prędkością. Może to już czas by zapuścić korzenie?
Wiecie co? Mam ochotę stąd uciec. Mam ochotę usiąść w lesie nad jakimś jeziorem, słuchać świerszczy i patrzeć na zmierzch odbijający się w wodzie. Potem rozpalić ognisko, piec ziemniaki czekając na księżyc. Tymczasem w moim zasięgu tylko niedzielna trasa Gdańsk - Tczew motławskim szlakiem , zakończona ulewą. Na końcu rzekę można było po prostu przeskoczyć, 30 kilo za moimi plecami nikt by mi w to nie uwierzył. W czwartek spacer po wzgórzach z Sopotu do Oliwy. A mi pod żebrami tłucze się głód przestrzeni, samotności i zdrowego fizycznego zmęczenia.
Jutro mamy z Pazurkiem naszą półrocznicę. Świat migocze.

Sąsiad (lat 19) krzyczy ,że pozabija
matkę i siostrę. Podchodzę do tele -
fonu, odbiera. Cichym lecz zdecy-
dowanym głosem mówię „Modlę
się za ciebie, a ty mi przeszkadzasz”
Odkładam słuchawkę. Jest cisza.
(Kerry King)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz