piątek, 26 sierpnia 2005

A śpiewak przecież był sam


Poszedłem spać o 3 a wstałem o 7, więc jeśli ktoś oczekuje dziś wylewności i elokwencji z mojej strony to niech się odwróci i odejdzie , zanim sprzedam mu kopa.
Stałem wczoraj z 8 metrów od Jarre i machałem dwoma wystawionymi paluszkami. Powietrze wypełniały słowa Kaczmarskiego i było tak pięknie, że pękało serce.
Gdy na telebimach zrobionych z całych budynków pojawiły się błękitne fale oceanu, przez cały plac przeszło głębokie, stutysięczne westchnienie.
Rozświetlony dźwig wyjeżdżający zza hali wyglądał jak trójnóg z wojny światów. Nie jedyne to takie skojarzenie. Gdy wracaliśmy potem przez noc, szliśmy jedną z głównych arteri miasta, wypełnionej dziesiątkami tysięcy ludzi wędrujących, niczym lemingi, w kierunku morza. Zajmowali jezdnię ,trawniki , tory tramwajowe i chodniki a pośród nich grzęzły nieliczne samochody. Dzisiaj Gdańsk nie zasnął. Sama ta noc była jak sen.
Jeśli oglądaliści relację w tv, to nic nie zobaczyliście. Gdyby TVP robiło relację z końca świata, to wyszedły inspirujący dokument o zapierającej dech w piersiach skali w rodzju "Życie seksualne paralityków" albo "Co chciałbyś wiedzieć o glukozie, ale bałeś się zapytać". To oni powinni płacić nam abonament za oglądanie. Nie wspomnę już o gównianej jakości obrazu i ustawieniu kamer typu: Dużo publiczności, trochę sceny i fajerwerki lecące do góry i tajemniczo znikające poza kadrem. Cała relacja była pozbawiona choć odrobiny ekspresji orginału, coś jak porównanie trupa z żywym człowiekiem. Na miejscu , każdy kolejny punkt programu zaskakiwał, w tv wszystko co najlepsze rozmiędlili, albo nie pokazali. Za to wielokrotnie można było zobaczyć jak Jeam Michel poprawia włosy.Ach!
Bilet wkleiłem do notesu. Wychodząc przeprowadziłem kobiety przez stare , robotnicze dzielnice. Ucięte jak nożem w różnych niespodziewanych miejscach. Gdy za komuny rozbudowywała się stocznia to pochłaniała dziewiętnastowieczne kwartały budynek po budynku. Dziś w czasach "Po stoczni", mamy tam pustynię gruzu i stali.
Meandrując odprowadziłem Maleństwo do domu i z drapiącym od kurzu gardłem powlokłem się ku wybrzeżu. W domu obejrzałem wszystko raz jeszcze na video.
Gdy zaczynali grać mury, z tysiącami innych uniosłem ku górze rękę z ułożonym z palców V, i krzyknąłem do Tau: Zawsze chciałem to zrobić!!!". Moje pokolenie dostało kilka minut tego, czego odmówiło nam życie i historia, dostaliśmy kilka minut prawdziwego, dziejowego przeżycia i wszyscy przez chwilę byliśmy razem.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz