Najgroźniejszymi zabójcami są
ludzie,
którzy coś kochają. To z miłości
żoł-
nierze idą na wojnę. Najwięksi
wojo -
wnicy są największymi kochankami.
(Ringo)
Nad ranem śnił mi się deszcz.
Obudził mnie powiew wiatru od okna, niósł jeszcze ze sobą gładki chłód nocy, a
ja otrząsałem myśli z ostatnich kropel i wracałem na tą samą płaszczyznę
zmiennych co budzik. O godzinie 5 rano pogoda była jeszcze rozkosznie
bezpłciowa. Perłowa szarość, która mogła okazać się chmurami lub błękitnym
niebem. Dzień przywitał mnie czekającym, nocnym smsem od Maleństwa (Zawsze bawi
mnie paradoks, że w tym wypadku maleństwo piszę przez duże M) i widokiem
jakiejś parki całującej się nago na balkonie w pierwszych promieniach słońca.
Zrobiłem sobie herbaty i czytając
prasę przeczekałem rodziców. Jakiś Polak odkrył planetę na której niebie świecą
3 słońca, co po raz kolejny wybebeszyło naszą wiedzę o wszechświecie.
Świat nauki musi nienawidzić
Polaków, czego się nie dotkniemy, zaraz się rozleci, nawet takie ładne
amerykańskie teorie...
Wczoraj gdy wracałem tramwajem,
siedziała przede mną zajebista czarnula. Długie włosy, krucze brwi, smagła cera
i wyzywające ciuchy opinające kilka intrygujących krzywizn i doskonałości.
Wszystkie kobiety w tramwaju patrzyły na nią jak na dziwkę.
Void jest ostatnio zmęczona i
rozdrażniona. Zaczyna działać w zawodzie lekarza. Początki zawsze są męczące,
do tego nie dali jej urlopu na Grunwald i jedyny kontakt z tegoroczną bitwą ma
przez suknie z epoki, które szyje, dla znajomych dziewczyn. Jeszcze nie zdaje
sobie sprawy, że to jest właśnie rzeczywistość: brak czasu, nerwy i rezygnacja
z rzeczy, które się lubi. Nie ma takiej pracy, w której w pierwszym roku
dostawałoby się urlop. Nie ma co się wściekać, tak będzie już teraz przez
następne 40 lat. Najwyższy czas się przyzwyczaić. Z chwilą podjęcia stałej
pracy człowiek staje się elementem struktury a przestaje być indywidualnością.
Można oczywiście inaczej. Ja nie
podejmuję stałej pracy. Prawdopodobnie pracuję przez to więcej i szybciej się
zużywam, ale za to zachowuję kontrolę nad własnym życiem.
Ostatnio Avatar postanowiła iść
do kina a wściekła się za to na mnie Awari. Teraz Avatar postanowiła obejrzeć
filmy w domu i zaprosić na nie znajomych i za to wściekła się na mnie Void.
Dobrze mieć pod ręką takiego Kiszczaka, zawsze można przelać na niego nadmiar
emocji.
Ostatnio u Void nagle poczułem,
że już mi przeszła chęć na oglądanie czegokolwiek, za to pojawiła się nagła i
nieprzemożona chęć wyjścia stamtąd. Wydostania się na zewnątrz i oddalenia
możliwie daleko. Avatar powiedziała: Żebym nie zachowywał się jak dziecko. O
przepraszam! Jestem dorosły, mogę więc zachowywać się jak dziecko kiedy tylko
zechcę.
Na szczęście droga już czeka.
Wywlokłem plecak z szafy, pożyczyłem karimatę. Teraz poluję na śpiwór i mapy.
Pierwsza część mojej wyprawy do Mławy poprowadzi szlakiem Motławskim do Tczewa
i stamtąd do Elbląga. Potem się zobaczy.
Idę tam gdzie idę
Nie idę gdzie nie idę
Idę tam gdzie lubię
Nie idę gdzie nie lubię
Idę tam gdzie idę
Nie idę gdzie nie
Idę, lubię, lubię, idę
Ole!
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz