Czytam „Lot nad kukułczym
gniazdem” Keseya. Leżę na balkonie na sfatygowanym, starym materacu, noszącym
flamastrowe ślady mojej dziecięcej prehistorii. Przez zamglone, białe niebo
delikatnie przecieka słońce. Jak wielokrotnie, z przerażeniem odkryłem na
budowie, takie światło jest najlepsze do opalania.
Trzy godziny temu przybył wiatr.
Szumi liśćmi umierających topoli stojących za moim domem. Sadziłem te topole z
ojcem, w czasach, gdy z przekonaniem twierdziłem , że przy wywlekaniu brył
gruzu z wykopów pod drzewka, mógłby pomóc nam miś.. Miś z bajki na dwóch
łapach, za słoik sztucznego miodu.
Tak sobie dzisiaj myślę , że
jakby taki miś wtedy przyszedł , to by nam za ten sztuczny miód, dał niezły
wycisk. Tak, dla tych , którzy już się zorientowali, nie mam dziś nic
specjalnego do powiedzenia.
Wszyscy wyjechali. Jestem sam w
mieście. Zaczną wracać za tydzień , akurat na Jarmark Domienikański. Dzwoniłem
wczoraj do Pazurkowatej, szły akurat znad jeziora do wioski przywitać
przybywającą Awari. Lenn ma ciągle gości i imprezy, ostatnio skończyła z
odciskiem deski od klopa na twarzy. Goście musieli mieć interesujące miny. Jutro
żegnają na plaży Jace, który wybywa za chlebem do Irlandii. Lenn proponowała,
bym wpadł tam „przypadkiem”, ale przed Jarmarkiem siedzę zakopany w rysunkach i
ganiam za kasą na następną , dentystyczną sesją. Po prostu nie mam czasu na
kaca. Nonko przysłała kartkę z Anglii. Wszyscy co inteligentniejsi piszą do
mnie zza granicy, zaczynam zastanawiać się nad własną kondycją.
Tymczasem jest ciepło. Wiatr
szumi liśćmi topoli i milionem zeschniętych źdźbeł trawy. Wracam do książki,
mam wrażenie, że to jedna z tych , które smutno się kończą. Ostatnio trafiam
tylko na takie. Leżę pod białym niebem, z góry spadają na mnie biedronki. Boże
krówki. Cholery spadają dziesiątkami. Czuję się jak cel.
***
ominąłem wypalony korpus czołgu
stygnący u wejścia na Targ
Węglowy
smugi gryzącego dymu
snują się w powietrzu
trzaski żarzącego się drzewa
od budynku zbrojowni
jest bardzo pusto
niechcący przespałem koniec
świata
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz