wtorek, 26 lipca 2005

Moje ciało żyje i wypełnia skórę po brzegi


Czytam „Lot nad kukułczym gniazdem” Keseya. Leżę na balkonie na sfatygowanym, starym materacu, noszącym flamastrowe ślady mojej dziecięcej prehistorii. Przez zamglone, białe niebo delikatnie przecieka słońce. Jak wielokrotnie, z przerażeniem odkryłem na budowie, takie światło jest najlepsze do opalania.
Trzy godziny temu przybył wiatr. Szumi liśćmi umierających topoli stojących za moim domem. Sadziłem te topole z ojcem, w czasach, gdy z przekonaniem twierdziłem , że przy wywlekaniu brył gruzu z wykopów pod drzewka, mógłby pomóc nam miś.. Miś z bajki na dwóch łapach, za słoik sztucznego miodu.
Tak sobie dzisiaj myślę , że jakby taki miś wtedy przyszedł , to by nam za ten sztuczny miód, dał niezły wycisk. Tak, dla tych , którzy już się zorientowali, nie mam dziś nic specjalnego do powiedzenia.
Wszyscy wyjechali. Jestem sam w mieście. Zaczną wracać za tydzień , akurat na Jarmark Domienikański. Dzwoniłem wczoraj do Pazurkowatej, szły akurat znad jeziora do wioski przywitać przybywającą Awari. Lenn ma ciągle gości i imprezy, ostatnio skończyła z odciskiem deski od klopa na twarzy. Goście musieli mieć interesujące miny. Jutro żegnają na plaży Jace, który wybywa za chlebem do Irlandii. Lenn proponowała, bym wpadł tam „przypadkiem”, ale przed Jarmarkiem siedzę zakopany w rysunkach i ganiam za kasą na następną , dentystyczną sesją. Po prostu nie mam czasu na kaca. Nonko przysłała kartkę z Anglii. Wszyscy co inteligentniejsi piszą do mnie zza granicy, zaczynam zastanawiać się nad własną kondycją.
Tymczasem jest ciepło. Wiatr szumi liśćmi topoli i milionem zeschniętych źdźbeł trawy. Wracam do książki, mam wrażenie, że to jedna z tych , które smutno się kończą. Ostatnio trafiam tylko na takie. Leżę pod białym niebem, z góry spadają na mnie biedronki. Boże krówki. Cholery spadają dziesiątkami. Czuję się jak cel.

***
ominąłem wypalony korpus czołgu
stygnący u wejścia na Targ Węglowy
smugi gryzącego dymu
snują się w powietrzu
trzaski żarzącego się drzewa
od budynku zbrojowni
jest bardzo pusto

niechcący przespałem koniec świata

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz