Moja uzbrojona w szpony Pociecha
poznaczywszy mnie na pożegnanie siecią malinek pojechała z kuzynkami nad
jezioro. Ja pozostałem w mieście cudów i schnę w świetle błyskawic pomiędzy
regularnymi ulewami. Czuję się jak mieszkaniec Borneo, ciągły szum kropel w
liściach. Chyba już zaraz zacznę pleśnieć.
Wczoraj Maleństwo zrobiło mi
niespodziankę, dopadło mnie u Awari i wySciskało kurczowo w czasie gdy Kisuna
usiłowała bezskutecznie ściągnąć zkrakowaną wersję Chuzzle. Czyli przez dwie
upojne zwszechmiar godziny.
Jutro ląduję po raz pierwszy z
serii u dentysty, zostanę przebadany i dowiem się ile i czego mi wytną. Jestem
delikatnie mówiąc zaniepokojony , poza totalną hipochondrią jestem zdrowy jak
koń. U lekarza nie byłem od 8 lat.
`Zeby nie było piszę dziś , bo to
może ostatni raz. Z dentystami nigdy nic nie wiadomo...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz