wtorek, 24 maja 2005

Taniec liści


Stygnę

Skłębiona szarość chmur wciska się w okna. Daleki horyzont rozświetlają różowe błyskawice. Biją równo, jak ogromne serce świata. Poza tym jest ciemno. Stawiam opór, zapalam lampkę i żółte cząstki światła tryskają na zewnątrz, odgradzając mnie złotą barierą od nocy myśli i nieuchwytnego szelestu piasków czasu. Czekam patrząc na otwartą książkę. Cisza się kończy. Słyszę jak zaczynają szeptać liście, coraz szybciej, coraz bardziej natarczywie. Wyczuwalnie zmienia się ciśnienie. W górze coś pęka. Przewiew zatrzaskuje wszystkie okna.
Bajka siedząc u mnie w wannie przyczaiła się tuż pod powierzchnią niczym aligator i obserwowała jak rusza się jej dziecko. Czekała na pojawiające się w ciszy kręgi na wodzie. Może się wkurzy że to piszę, ale muszę. Bo to za piękne i nie powinno przepaść w niepamięci. Jeślibym miał napisać jeszcze kiedyś wiersz to właśnie o tym.
A oto przybyło! pierwsze krople deszczu pikują w śmiertelnym korkociągu. Samobójczo - dzwoniący atak spada na mój dach. Woda tłucze w mosiądz, rozbrzmiewa dziko na parapetach, rozbestwia się pośród asfaltów i poi trawniki. Zasłużyliśmy sobie na ten deszcz, dziś było naprawdę gorąco.
Piecze mnie przysmażony kark i twarz. Wspinaliśmy się dziś z Pazurkiem na zalesione wzgórza ponad Wrzeszczem. Na zacienionej łączce na jakimś zapomnianym szczycie snułem opowieści o Bajce i złej czarownicy Ekonomii, która ostatnio najwyraźniej czyni mi wstręty. Potem skoncentrowaliśmy się na sobie i czas zaczął uciekać z nieprawdopodobną prędkością. Podobno jej mama chce zostać babcią dopiero na emeryturze. Popieram ją z całego serca.
Cofamy się teraz na moment do sobotniego wieczora , kiedy to w gdańskiej herbaciarni „Cub of Tea” , nieopodal św. Mikołaja stuknęły się okrągłymi brzuszkami Bajka z Lennonką. Szanowni potomkowie związani zostali ze sobą niewidzialną nicią i do końca swych dni będą uchylać sobie kapelusza. W mieście znów rozdudniły się koncerty, Papa Dance i Boney M. Obie zaciążone zażądały pizzy z tuńczykiem, kiszonych ogórków i kukurydzy. Zostawiłem Baj u Stworków, gdzieś w samym środku „Spiryted Away”.
W niedzielne rano, gdy kleiłem okulary słuchałem jak Zwierz pokazuje Bajce swoje CV, doktoranta - psychopaty. Podobno w turnieju Warhammera nie wygrał hełmu Lorda Vadera. Szkoda, byłoby mu do twarzy...
Powoli zbliżamy się do końca. Jutro gdy zejdę z Niedźwiednika pod jednym z zerwanych mostów spotkam Marzana i pójdziemy pić , jak poeta z potworem. Pazurek pisze mi właśnie , że Baj wstawiła na blog zdjęcia. Mała stoi w otwartym oknie i cieszy się pierwszą prawdziwą burzą tego roku. Pisze , że nie sądziła , że może jej tego tak bardzo brakować. Stara Tuwima ze swoimi zwietrzałymi willami z przełomu wieków, mokrym brukiem i szumiącymi drzewami musi być zaiste piękna.

Dokąd zmierza życie?
Tam gdzie ty, póki idziesz.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz