sobota, 21 maja 2005

Mamy Bajkę. Wkrótce podamy wysokość okupu.


- Sam widziałeś, to oni pierwsi zaczęli strzelać...
- Yesss sssir

Jeśli nie nazwiesz opisywanego miejsca
możesz z nim zrobić wszystko co chcesz.

Jest ranek. Blask wpada przez okna. Ptaki lecą wielkimi stadami znad Westerplatte w kierunku Wrzeszcza i Oliwy. Parę metrów za moimi plecami Bajka posapuje cicho przez sen. Staram się uderzać w klawisze bardzo cicho.
Zastanawiam się tylko jaki to ma sens, skoro akurat dziś moja babcia, o 7 rano, postanowiła remontować swoją łazienkę i właśnie drżenie ścian nośnych uświadamia mi straszny koniec jej starej wanny. Nie muszę chyba dodawać, że gadaliśmy z Bajką do 1, a do drugiej, rzeczona pławiła swe wdzięki w wannie. Mój dom zaś stoi na osuszonych bagnach i jako robiony za komuny posiada niepowtarzalne walory akustyczne, coś jak tatarski bęben bojowy. A potem ludzie mi się dziwią, że piszę fatalistyczne notki.
Bajka śpi, albo dobrze udaje. Wczoraj od razu z pociągu została powleczona na sam szczyt szczytów Gradowej Góry a potem przegoniona parę kilo ulicami. Gdy już wróci do siebie będzie pewnie bardzo chudą matką. Razem z Pazurkiem otrzymaliśmy od niej lizaki. Mój to monstrualny zielony miś o wytrzeszczonych różowych oczach.
Poza tym nie wydarzyło się w sumie nic niezwykłego. Wpadliśmy do Awari, gdzie stado pań różnych dat i wymiarów porównywało swoje kolekcje długopisów, metody grabieży przedmiotów kolekcjonerskich na niczego nie spodziewających się ofiarach. Wymieniono się także okazami. Śledziliśmy głodnym wzrokiem drogę naleśników z talerza do ust Awari, aż biedna nie wytrzymała i na stole pojawiły się kanapki.
Bajka jest inna niż myślałem , dziś już jestem w stanie to sprecyzować, bardziej chropowata i cyniczna, mocna i ostra ale też pełniejsza i pełna życia. Łatwo ją pokochać, łatwo znienawidzić, trudno się przyzwyczaić.
Dziś urządzę jej zaślubiny z morzem. Jak już się wysuszy to ma się spotkać z Bajaderką, która dotrze na spotkanie na szczycie z Gottenhaven. A potem będzie starówka, herbaciarnia i inne straszne rzeczy. Zabiorę ją też pewnie na bastiony, których pokazania żąda ode mnie forum autochtonów. Ciekawe czemu są tacy zgodni? W sumie to sama krawędź strefy mroku. Dalej jest już tylko Dolne Miasto, a za nim zapewne piekło, otchłań i demoniczne hordy. Może po cichu liczą ,że już stamtąd nie wrócimy, dwie pieczenie przy jednym ogniu, że tak ośmielę się to dowcipnie określić.
Słyszałem też, że nastąpi dzisiaj stuknięcie brzuszkami Bajki i Lennonki oraz mrrroczne spotkanie z samym DeVillo pierwszym Ciapkiem Mroku Trójmiasta. Czy doczekamy wieczoru, okaże się...

„W życiu ważne są tylko
chwile” pomyślał kierowca
buldożera wjeżdżając do baru
wegetariańskiego.
To była jatka.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz