wtorek, 3 maja 2005

Literuję Ciebie


Ja - ...dobra Kocie...
Pazurek - Miał!

Zapach świata po deszczu , wszystko pachnie życiem . Powietrze drży od skumulowanej energii. Gotowe wystrzelić na wszystkie strony i wypełnić sobą wszystko. Gdyby to nie było takie głupie pewnie przeciągnąłbym się i zamruczał rozkosznie jak Lamborgini Diablo.
Pazurkowata miała być o 1. Trochę po 12 sms: Jestem na zakręcie. Wyjdziesz po mnie? Aaaaargh!!! 6 minut myślę w locie wskakując w spodnie i wyszarpując drzwi szafy z szałem w oczach , pod bardzo babskim tytułem „co na siebie włożyć”. Tętęt, tętęt do holu, naciągając koszulkę „United States of Petrol”, na owłosioną pierś. O Boże! Glany!!! Wiecie ile to ma sznurków? Prawie jakbym musiał stawiać żagiel. Wciągam bucior na siłę podskakując uciesznie po holu na jednej nodze. Zgrzyt! Drugą trafiłem na lakierek ojca. Nigdy już nie będzie taki jak przedtem . Naciągam linki z prędkością światła, walę drzwiami, przetaczam z łomotem przez klatkę, gnam ulicą. Na przystanek wchodzę równo z tramwajem, statecznym, nonszalanckim krokiem panującego nad wszystkim samca. Uśmiecham się wyluzowany uśmiechem typu „co to nie ja”. Już po chwili już ściskam drobne, miękkie ciałko i czuję pazurki na karku. A kobietom się wydaje , że to one się nami przejmują...jak to dobrze , że nie musiałem się malować.
W Sopocie wędrowaliśmy uliczkami. gapiliśmy się na tłumy turystów i kamieniczki. Zaglądaliśmy w podwórka i komentowaliśmy Krzywy Dom. Na głównej ulicy drogę przebiegły nam konie a mnie dorwali stróże prawa, pod zarzutem ...moment, spojrzę na mandat...”Zaśmiecania terenów zielonych”. Co tłumaczyć należy jako „odlewanie się w krzakach przy dworcu”. Z wrodzonym sobie subtelnym talentem, wypełzłem z tych krzaków prosto w ich objęcia. Teraz jestem biedniejszy o 50 zeta, nadmienić tu jednak należy , że negocjacje zaczęliśmy od 200 zł i zarzutu „Obrazy moralności”. Zrobiłem jednak wielkie , łzawe oczy i miękkim , śpiewnym głosem snuć począłem baśnie o bezrobotności i upadku. Panowie łykając łzę z żalem przyznali, że to już najniższe co mogli mi dać. Wspomnieli także, że i oni nie mają pieniędzy. Aluzję pojąłem, jednak po szybkim przeliczeniu doszedłem do wniosku, że będę praworządny, szczególnie że mandat wyjdzie mi tylko z 10 zeta drożej.
Siedziałem potem z moim Pazurkowatym Przeznaczeniem w Parku Oliwskim, wcinaliśmy wafelki i ciasto drożdżowe, które Mała sama posypała cukrem pudrem. Pochwaliłem, szczególnie posypanie cukrem, taki ze mnie podstępny dupowłaz. Czas dzieliliśmy między wyznania i płetwoczyny. Potem odeskortowałem ją pod dom pod rozpogadzającym się niebem. Było nam niebiańsko dobrze. Wiosna wypełniała nas po uszy.

Ja - Daj mi to kobieto słaba i zmęczona...
Pazurek - Proszę
Ja - Kurcze , jakie to nie feministyczne.
Pr (Z groźbą) - Coś ci się nie podoba?...

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz