wtorek, 12 kwietnia 2005

Widzisz to na co patrzysz


Słoneczne plamy płyną po leśnym poszyciu, raz w jedną raz drugą stronę. Wiatr z ciepłego staje się zimny , lasy Niedżwiednika szumią i skrzypią, niosą nas przez czas, niczym okręt o tysiącu iglastych masztów.
Las pokrywa morenowe wzgórza pocięte ścieżkami i wpół zasypanymi okopami. Miasto wgryza się w doliny, schodząc z góry można zajrzeć w najwyższe okno bloku. Tu na 40 metrach w poziomie możesz pokonać 80 w dół lub w górę. Ścieżką szła kobieta z psem a my obserwowaliśmy pasącą się nieopodal sarnę. Jeżeli jest gdzieś kraina czarów to zaczyna się właśnie tutaj.
Pazurkowata dobiera mi się do szyi, ja badam jej brzuch i przyległości, ujmuję w ciepłe dłonie przemarznięte nereczki. Kobiety zawsze mają zimne palce i nie wahają się ich użyć. Zasiedliliśmy powalony pień i ogólnie zajęci sobą wydawaliśmy z siebie różne niesamowite dźwięki strasząc spacerujące z wózkami matki.
Ostatnio jestem ciągle zmęczony. Kryzys finansowy, który wygenerował mi zimą Phantom nie chce się skończyć. To jak jakaś klątwa , teoretycznie wszystko działa, silnik wyje na wysokich obrotach i żre paliwo, ale nic nie idzie w koła i ciągle stoję w miejscu. Do tego wyczerpuje mnie okrutnie lawirowanie pomiędzy znajomymi. Wszyscy mają coś do wszystkich, i plotą swoje sieci zdrady i lojalności, a ja chcąc być w porządku wobec wszystkich muszę uchylać się ciągle przed ich lepkimi nićmi.
W nocy przeczytałem kolejnego Dicka , tym razem stworzył spójny system teologiczny oparty o istniejące religie, w którym istnienie Boga nie jest założeniem , ale faktem...Bóg nie jest niczym nadnaturalnym . Stanowi pierwszy i zarazem najbardziej naturalny sposób zaistnienia czegokolwiek...I w ten właśnie sposób znowu docieram do Boga. Ostatnio jest wszędzie . Gdziekolwiek zaniosą mnie ścieżki on już tam jest. Siedzi na przydrożnym kamieniu i uśmiecha się znacząco. Zawsze się tak uśmiecha gdy coś knuje. Jak to kiedyś napisał Lec: Nie pytaj Boga o drogę do nieba, wskaże ci najtrudniejszą.
Media skrzeczą , że kibole nie uszanowali „pojednania”. Sam nie wiem co było głupsze: ta tragikomedia z małpoludami , którzy spoglądali sobie w te rozrzewnione , kaprawe ślepia i wiązali szaliki, czy wiara mediów w realność jakichkolwiek ich deklaracji. Nie można oczekiwać dotrzymywania zobowiązań od pierwotniaków , dysponujących zaledwie jedną komórką , i to do tego Nokii a nie mózgową. Zwierzęta nie znają honoru a każdy wart jest tyle ile warte jest jego słowo.

Wiersz o skurwielu

Skurwiel nie wyróżnia się niczym
jest zwykłym człowiekiem
(tak przynajmniej twierdzi)
w sobotnie wieczory obala z kolegami żyto lub bełty
potem razem wychodzą na ulicę
szukają spóźnionych przechodniów
fajnie jest zajebać komuś bez powodu
najbardziej jednak skurwiel lubi imprezy z niezłymi dupami
pierdoli szybko z wprawą
najlepiej bez prezerwatywy
później po niedzielnej mszy opowiada
jak doprowadził dziewczynę do orgazmu na parapecie
z odpowiednią częstotliwością rzuca kurwami
podkreśla to prawdziwość wypowiedzi
skurwiel nie rozmawia z tymi
którzy zbyt dużo myślą
no bo o czym rozmawiać z pojebanymi
skurwiel zna się na życiu
i jest z tego dumny

(Wojciech Boros)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz