Słoneczne plamy płyną po leśnym
poszyciu, raz w jedną raz drugą stronę. Wiatr z ciepłego staje się zimny , lasy
Niedżwiednika szumią i skrzypią, niosą nas przez czas, niczym okręt o tysiącu
iglastych masztów.
Las pokrywa morenowe wzgórza
pocięte ścieżkami i wpół zasypanymi okopami. Miasto wgryza się w doliny,
schodząc z góry można zajrzeć w najwyższe okno bloku. Tu na 40 metrach w poziomie
możesz pokonać 80 w dół lub w górę. Ścieżką szła kobieta z psem a my
obserwowaliśmy pasącą się nieopodal sarnę. Jeżeli jest gdzieś kraina czarów to
zaczyna się właśnie tutaj.
Pazurkowata dobiera mi się do
szyi, ja badam jej brzuch i przyległości, ujmuję w ciepłe dłonie przemarznięte
nereczki. Kobiety zawsze mają zimne palce i nie wahają się ich użyć.
Zasiedliliśmy powalony pień i ogólnie zajęci sobą wydawaliśmy z siebie różne
niesamowite dźwięki strasząc spacerujące z wózkami matki.
Ostatnio jestem ciągle zmęczony.
Kryzys finansowy, który wygenerował mi zimą Phantom nie chce się skończyć. To
jak jakaś klątwa , teoretycznie wszystko działa, silnik wyje na wysokich
obrotach i żre paliwo, ale nic nie idzie w koła i ciągle stoję w miejscu. Do
tego wyczerpuje mnie okrutnie lawirowanie pomiędzy znajomymi. Wszyscy mają coś do
wszystkich, i plotą swoje sieci zdrady i lojalności, a ja chcąc być w porządku
wobec wszystkich muszę uchylać się ciągle przed ich lepkimi nićmi.
W nocy przeczytałem kolejnego
Dicka , tym razem stworzył spójny system teologiczny oparty o istniejące religie,
w którym istnienie Boga nie jest założeniem , ale faktem...Bóg nie jest niczym
nadnaturalnym . Stanowi pierwszy i zarazem najbardziej naturalny sposób
zaistnienia czegokolwiek...I w ten właśnie sposób znowu docieram do Boga.
Ostatnio jest wszędzie . Gdziekolwiek zaniosą mnie ścieżki on już tam jest.
Siedzi na przydrożnym kamieniu i uśmiecha się znacząco. Zawsze się tak uśmiecha
gdy coś knuje. Jak to kiedyś napisał Lec: Nie pytaj Boga o drogę do nieba,
wskaże ci najtrudniejszą.
Media skrzeczą , że kibole nie
uszanowali „pojednania”. Sam nie wiem co było głupsze: ta tragikomedia z
małpoludami , którzy spoglądali sobie w te rozrzewnione , kaprawe ślepia i
wiązali szaliki, czy wiara mediów w realność jakichkolwiek ich deklaracji. Nie
można oczekiwać dotrzymywania zobowiązań od pierwotniaków , dysponujących
zaledwie jedną komórką , i to do tego Nokii a nie mózgową. Zwierzęta nie znają
honoru a każdy wart jest tyle ile warte jest jego słowo.
Wiersz o skurwielu
Skurwiel nie wyróżnia się niczym
jest zwykłym człowiekiem
(tak przynajmniej twierdzi)
w sobotnie wieczory obala z
kolegami żyto lub bełty
potem razem wychodzą na ulicę
szukają spóźnionych przechodniów
fajnie jest zajebać komuś bez
powodu
najbardziej jednak skurwiel lubi
imprezy z niezłymi dupami
pierdoli szybko z wprawą
najlepiej bez prezerwatywy
później po niedzielnej mszy
opowiada
jak doprowadził dziewczynę do
orgazmu na parapecie
z odpowiednią częstotliwością
rzuca kurwami
podkreśla to prawdziwość
wypowiedzi
skurwiel nie rozmawia z tymi
którzy zbyt dużo myślą
no bo o czym rozmawiać z
pojebanymi
skurwiel zna się na życiu
i jest z tego dumny
(Wojciech Boros)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz