Ostatnio żyję w oparach absurdu.
Wszystko się odrealniło. Śmierć papieża wprowadziła Polskę w dziwny stan
umysłu. Wszystko się wyostrzyło, uwierzyliśmy w skrajności. Na uniwerku
doczepili się do dziewczyn, które przyszły w różowych bluzkach. Ja wędrowałem
za Lenn i Void snującymi ciążowe tematy , wędrowałem z jakimś przygodnym
pijaczkiem, Który pojawił się znikąd i przypadkiem. Szliśmy ulicą i
pokrzykiwaliśy, że "kochaliśmy papieża". To że pokrzykiwaliśmy to
razem było to dziwnie krzepiące.
Kraj jest w stanie histerii, ale
w sumie czy to żle? Coś takiego zdarza się raz na życie. Drugiego papieża już
mieć nie będziemy. Jeśli wybiorą murzyna to Polacy następnym razem nawet flag
papieskich nie wywieszą. Już nawet nie wspominając , że jeśli wybiorą to spełni
się Nostradamus i Sybilla i po 27 letniej wojnie nie będzie więcej papiestwa,
za to Polska będzie od morza do morza. Osobiście mam nadzieję , że będzie to
morze Atlantyckie do Spokojnego , a nie morze pyłu do morza popiołu.
Nieważne że media urządziły sobie
szopkę, a wszystko jest przesadzone i pachnie odpustem, ważne jest , że po raz
pierwszy od wielu lat jesteśmy razem. Myślimy podobnie, podobnie czujemy.
Czujemy że jesteśmy razem.
Wszyscy wyrażają wielkie
zdziwienia, że tak mocno zadziałało to na młodych ludzi. A przecież my jesteśmy
złaknieni dziejowych zdarzeń. Chcemy mieć wreszcie własną historię. Jak to
napisała kiedyś Masłowska,w słynnym artykule o pokoleniu "nic" :
chcemy nowej wojny. Czegoś co wygoni nas z domów i zjednoczy na ulicach. Chcemy
własnej walki, czegoś co zmusi nas do wspólnego krzyku, albo do wspólnego
milczenia.
Wokół wszystko faluje.
Przeczytałem "Buszującego w zbożu", spłynął po mnie bez śladu. Może
zbyt długo na niego czekałem. Przeczytałem "Wracać wciąż do domu"
LeGuin, zaskoczyła mnie pisząc po indiańsku. Koło strzelnicy Ktoś robił
płukanki. Już tłumaczę: bierze się pompę z wężem , zbiornik wody i wymywa pod
ciśnieniem dziurę w piaszczystym gruncie. Piasek rozlewa się na powierzchni. To
prosta, szybka i mordercza dla środowiska metoda wydobywania bursztynu. Las
jest podziurawiony jak rzeszoto, a wyschnięty , drobny piach tworzy twardą jak
cement warstwę. Znalazłem w nim muszle, zupełnie zwyczajne, tyle że 2 kilometry od brzegu.
Sądząc po czasie z jakim Twierdza Wisłoujście przesuwa się w głąb lądu,
ślimaki, które zostawiły te muszle umarły jeszcze przed założeniem państwa
polskiego.
A tak poza tym ginekolog
powiedział Aube , że powinna sobie znależć drugiego kochanka, ja pokaleczyłem
się przylepką od chleba, a Pazurkowata odkryła nowy sport , polegający na
całowaniu mnie w szyję , na co ja oczywiście mruczę. Byliśmy wczoraj na
czuwaniu w tym samym kościele , w którym chrzczono Grassa i Marzana i w którym
mały Oskar nałożył żeźbionemu Jezusowi na szyję blaszany bębenek. Było naprawdę
fajnie. Mnustwo ludzi, nagrany głos Jana Pawła, śpiew i wstrząsające podłogą
dudnienie pociągów , tuż za drzwiami. Gdy wracaliśmy przez rozświetlony
Wrzeszcz z płotu zeskoczył jakiś typ i nas uściskał.
Wychodzę z tramwaju. Przenikam
przez żółte kręgi światła ulicznych latarni. Słyszę człapanie, patrzę kątem , a
tu obok idzie Troll. Nagle mówi.
-Piłeś...
Ja- Nie
-Na pewno piłeś
-Byłem z kobietą w kościele
-I co robiliście?
-Ja ją obejmowałem a ona śpiewała
-Rozumiem, taki fetysz...
Noc pochłania wszystkie głosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz