czwartek, 7 kwietnia 2005

Prędzej czy później zrobię wszystko.


Ostatnio żyję w oparach absurdu. Wszystko się odrealniło. Śmierć papieża wprowadziła Polskę w dziwny stan umysłu. Wszystko się wyostrzyło, uwierzyliśmy w skrajności. Na uniwerku doczepili się do dziewczyn, które przyszły w różowych bluzkach. Ja wędrowałem za Lenn i Void snującymi ciążowe tematy , wędrowałem z jakimś przygodnym pijaczkiem, Który pojawił się znikąd i przypadkiem. Szliśmy ulicą i pokrzykiwaliśy, że "kochaliśmy papieża". To że pokrzykiwaliśmy to razem było to dziwnie krzepiące.
Kraj jest w stanie histerii, ale w sumie czy to żle? Coś takiego zdarza się raz na życie. Drugiego papieża już mieć nie będziemy. Jeśli wybiorą murzyna to Polacy następnym razem nawet flag papieskich nie wywieszą. Już nawet nie wspominając , że jeśli wybiorą to spełni się Nostradamus i Sybilla i po 27 letniej wojnie nie będzie więcej papiestwa, za to Polska będzie od morza do morza. Osobiście mam nadzieję , że będzie to morze Atlantyckie do Spokojnego , a nie morze pyłu do morza popiołu.
Nieważne że media urządziły sobie szopkę, a wszystko jest przesadzone i pachnie odpustem, ważne jest , że po raz pierwszy od wielu lat jesteśmy razem. Myślimy podobnie, podobnie czujemy. Czujemy że jesteśmy razem.
Wszyscy wyrażają wielkie zdziwienia, że tak mocno zadziałało to na młodych ludzi. A przecież my jesteśmy złaknieni dziejowych zdarzeń. Chcemy mieć wreszcie własną historię. Jak to napisała kiedyś Masłowska,w słynnym artykule o pokoleniu "nic" : chcemy nowej wojny. Czegoś co wygoni nas z domów i zjednoczy na ulicach. Chcemy własnej walki, czegoś co zmusi nas do wspólnego krzyku, albo do wspólnego milczenia.
Wokół wszystko faluje. Przeczytałem "Buszującego w zbożu", spłynął po mnie bez śladu. Może zbyt długo na niego czekałem. Przeczytałem "Wracać wciąż do domu" LeGuin, zaskoczyła mnie pisząc po indiańsku. Koło strzelnicy Ktoś robił płukanki. Już tłumaczę: bierze się pompę z wężem , zbiornik wody i wymywa pod ciśnieniem dziurę w piaszczystym gruncie. Piasek rozlewa się na powierzchni. To prosta, szybka i mordercza dla środowiska metoda wydobywania bursztynu. Las jest podziurawiony jak rzeszoto, a wyschnięty , drobny piach tworzy twardą jak cement warstwę. Znalazłem w nim muszle, zupełnie zwyczajne, tyle że 2 kilometry od brzegu. Sądząc po czasie z jakim Twierdza Wisłoujście przesuwa się w głąb lądu, ślimaki, które zostawiły te muszle umarły jeszcze przed założeniem państwa polskiego.
A tak poza tym ginekolog powiedział Aube , że powinna sobie znależć drugiego kochanka, ja pokaleczyłem się przylepką od chleba, a Pazurkowata odkryła nowy sport , polegający na całowaniu mnie w szyję , na co ja oczywiście mruczę. Byliśmy wczoraj na czuwaniu w tym samym kościele , w którym chrzczono Grassa i Marzana i w którym mały Oskar nałożył żeźbionemu Jezusowi na szyję blaszany bębenek. Było naprawdę fajnie. Mnustwo ludzi, nagrany głos Jana Pawła, śpiew i wstrząsające podłogą dudnienie pociągów , tuż za drzwiami. Gdy wracaliśmy przez rozświetlony Wrzeszcz z płotu zeskoczył jakiś typ i nas uściskał.

Wychodzę z tramwaju. Przenikam przez żółte kręgi światła ulicznych latarni. Słyszę człapanie, patrzę kątem , a tu obok idzie Troll. Nagle mówi.
-Piłeś...
Ja- Nie
-Na pewno piłeś
-Byłem z kobietą w kościele
-I co robiliście?
-Ja ją obejmowałem a ona śpiewała
-Rozumiem, taki fetysz...

Noc pochłania wszystkie głosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz