czwartek, 21 kwietnia 2005

Ich habe papa


Nasi jak zwykle inteligentni przodkowie, gdy zetknęli się z ludami germańskimi, uznali że nowi sąsiedzi mają szalone problemy z wymową, lub co tu ukrywać , wogóle po ludzku nie mówią . Odziedziczyliśmy nawet po nich fachowe słowo określające takiego delikwenta, a mianowicie - Niemiec. Teraz Niemiec jest papieżem.
Gdzieś w podziemiach Lichenia zawyły alarmy. Poświata ekranów taktycznych blado rozświetlała łysiny Wszechpolaków a ich mdłe, nazistowskie oczka w skupieniu wpatrywały się w strumienie danych, płynące nieprzerwanie z dalekiego Watykanu. "On nie może być czarny...", wycedził przez zęby stojący nieco z tyłu,sam pan przewodniczący, jego ekscelencja Roman I.Jego ręka drżała wyciągnięta nad wyzwalaczem. Dwa kilometry dalej , w przytulnym silosie grzały silniki trzy pociski transkontynentalne klasy "Archanioł Gabriel", gotowe do starcia Stolicy Apostolskiej z powierzchni ziemi. "O nie!" rozległo się wokół , gdy na ekranach ukazała się ta ostateczna wiadomość. Przewodniczący zazgrzytał zębami, a jego dłoń opadła bezwolnie." To nie może być prawda". "Po chwili przez opary szoku przedarła się myśl "Jak zniesie to Ojciec Dyrektor???" Ziemia zaczęła drżeć...
Siedzę właśnie w błogim nastroju z szerokim uśmiechem wykrzywiającym straszną paszczę i wyobrażam sobie tłumy obrońców Niepokalanej klęczących karnie przed nowym Ojcem Świętym i całujących go w niemiecką dłoń. Oczyma wyobrażni widzę jak nagła cholera rzuca ojcem Rydzykiem po pokoju niczym szmacianą lalką : nie dość że z Uni, nie dość że Niemiec to jeszcze był w Hitler Jugend.Bóg ma naprawdę wyjebiste poczucie humoru, a pełni pychy i aroganccy polscy radytkałowie swoją , prawdziwie chrześcijańską lekcję pokory. Właśnie dlatego cenię chrześcijaństwo, wiara żąda od nas przekraczania granic i samych siebie.
A poza tym jest zajebiście. Nadgoniłem trochę kłopoty, doczołgałem się finansowo do punktu zero i przez krótki moment mogę się cieszyć świadomością , że nic nikomu nie jestem winiem. Wczoraj był wieczorek poetycki w herbaciarni, który, zakończył się ogólną radosną głupawką i pytaniami w stylu: co właściwie było w tej herbacie .
Teraz jast dziś. Oglądałem wschód słońca idąc przez marznące powietrze. Wczoraj padał śnieg na przemian ze styropianem.Tak , naprawdę mieszkam w mieście w którym z nieba pada styropian.
Zawsze gdy ląduję o świcie u Zwierzów, zanim ruszą do pracy patrzę przez moment na kreskówki. Te cholerstwa są makabryczne, przecież od tego można dostać jakiś lęków i budzić się w nocy z ostatnim, odcinkiem Toonami przed oczyma. Dziś po takiej sesji mówię do Tau: "Reksio 2005". Kamera pokazuje psią budę. Buda nagle eksploduje i z obłoku kurzu wynurza się cybernetyczny Reksio. Potężny metalowy korpus śle refleksy światła, z potrójnego rzędu tytanowych kłów kapie jad wypalając syczące dziury w podłożu,a dwa Wulkany z obrotowymi lufami samoczynnie ustawiają się na cel. Reksio rozgląda się przez chwilę z namysłem, po czym udaje się w kierunku kurnika...
To zadziwiające , że amerykanie kręcą coś takiego dla dzieci, a potem się dziwią masakrom w szkołach. Człowiek z reguły nie robi czegoś do chwili gdy zorientuje się że może.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz