sobota, 26 marca 2005

Coś jest głupie do czasu gdy okaże się skuteczne


Ze wzgórz nad Wrzeszczem widać ceglane budynki Polibudy wynurzające się jak wyspy spośród mgły. Mgła płynie powoli przez miasto już drugi dzień. Zasilana dymami z kominów starego Wrzeszcza wciska się w podwórka i zakamarki. Cały wszechświat pachnie maglem.
Jesteśmy ponad to . Siedzimy na zwalonym pniu, sączymy piwo i patrzymy w dół na białą watę przewalającą się ulicami. 3szklaneczki mruczy pod nosem coś myslowic, ekipa mieszana z Wajdeloty i PARTYzantów. Gadamy o Phantomie, pysze i komunikacji, czy też może o jej braku. Piwo , wzgórze zanurzające się w zmierzch i ta cała mgła niosą mnie jak zwykle w kierunku jakiejś zadziwiającej dygresji . I nagle ni z tego ni z owego rzucam w powietrze pytanie: Czy grawitacja jest szybsza niż światło?
Dawniej traktowano grawitację po macoszemu, wydawało się , że wiemy o niej wszystko i nie warto więcej marnować na nią czasu. Dziś wiadomo że jest to jedna z najważniejszych sił rządzących rzeczywistością i wykraczająca daleko poza nasze pojęcie. Przy grawitacji nawet czas nie jest stały i zmienia się wraz z nią.
Ale wracając do pytania , gdybyśmy anihilowali Jowisza, gdybyśmy gwałtownie sprowadzili jego masę do zera to co byłoby pierwsze: zaburzenie grawitacyjne, czy błysk światła. Teoretycznie zaburzenie grawitacyjne powinno nastąpić natychmiast, podczas gdy światło dotarłoby do nas po paru minutach.
Czy to możliwe? Czy można na tej podstawie zbudować napęd do statków kosmicznych , czy choćby radio do natychmiastowego kontaktu , bez względu na odległość?
A tak poza tym wokół trwa domowe piekło. Mam lekkiego kaca , wspartego przez niewłaściwą pigułkę, której absolutnie nie powinienem był łykać. Połknąłem ją jednak i teraz siedzę i z ciekawością czekam na efekty. No może „siedzę” to może niewłaściwe słowo, ponieważ co jakiś czas biegam, szybko i zawsze w tym samym kierunku. Cały dzień sprzątałem, zajrzałem z odkurzaczem nawet w miejsca , które zwykle omijam szerokim łukiem. Prawdopodobnie zniszczyłem tam dzisiaj niejedną cywilizację, wzniesioną pracowicie przy pomocy rzęsek czy nogogłaszczek. Matka urządziła wiosenną wymianę pościeli i dała mi poduszkę w różyczki i kołderkę, cholera, w kropeczki. Na szczęście nie pomyślała o piżamce w kaczuszki, więc moje nagie, włochate cielsko, generuje zadowalający dysonans w tym sielskim obrazku.
Jeśli zaś chodzi o włochate cielska, to psica mojej babki dostała właśnie pierwszej cieczki i pod płotem siedzi nam teraz milcząca widownia samców, czekająca na cud lub nieuwagę któregoś z domowników. Trzeba uważać przy wychodzeniu i odsuwać włochatych kawalerów. Oni w sumie na to nic, odsuwają się i tylko patrzą z wyrzutem...
...przez moment mnie nie było. Kończę, za oknami mgła nadal miesza się z dymem. Przez słuchawki Kat informuje mnie że” mój okręt płynie dalej”. A psy nadal siedzą rzędem w milczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz