czwartek, 24 lutego 2005

Gwiazda


Czytałem kiedyś opowiadanie w którym ziemski statek dociera do miejsca gdzie była Gwiazda Betlejemska. Jest tam jedna wypalona planeta, która kiedyś musiała krążyć na samej granicy systemu, na tej planecie ludzie odnajdują nadtopioną budowlę. W środku jest testament dawnych mieszkańców układu. Zapisy , przedmioty, dzieła sztuki. Zdawali sobię sprawę , że ich słońce zmienia się w Nową, ale nie byli w stanie uciec. zgromadzili więc wszystkie swoje dzieła i osiągnięcia w arce, mając nadzieję ,że kiedyś przybędzie ktoś , kto będzie ich pamiętał.Nie wiedzieli czy nie są sami we wszechświecie , ale mieli nadzieją ,że ich istnienie, ich historia nie były na darmo, i pojawi się ktoś , kto samym aktem pamiętania o nich nada sens ich istnieniu.
Kieliszek najprawdziwszej śliwowicy, 57%. Kieliszek jest wysoki, śliwowica grzeje jak samo piekło. Jeden kieliszek, jeden łyk. Na dobrą drogę dla Beksińskiego . Stawiamy kieliszki do góry dnem. Ogień trzaska na kominku, deszcz za oknem zmywa śnieg i ślady.
3szklaneczki puszcza nasze płyty. Xymox Medusa, Kult i Dżem. Opieramn się o blat i chowam twarz w dłoniach. Pod palcami czuję puls uderzający w skroniach . To nie krew , to spiż. Komu bije dzwon?
Sławek marzł przed Aktorammi, nie miał kasy. Ja w sumie też. Herbata okazała się nagle droższa o złotówkę( jebany vat) i kobita patrząc przez chwilę na chałdy niklu i miedzi , które wydobywałem z kieszeni i różnych mrocznych i wilgotnych zakamarków, zdecydowała się postawić nam herbatę.
Poszedłem potem z Marzanami do Nory , gdzie przy tanim piwie gadaliśmy o Oświeceniu, religii, Stanach Zjednoczonych i genezie nazizmu. Brzeżno zaś stanęło przede mną potworem i śliwowicą.
Wracając o 2 myślałem o Lennonce wyśpiewującej kilka godzin wcześniej Deszczową Piosenkę. W domu rozebrałem w końcu choinkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz