Czytałem kiedyś opowiadanie w
którym ziemski statek dociera do miejsca gdzie była Gwiazda Betlejemska. Jest
tam jedna wypalona planeta, która kiedyś musiała krążyć na samej granicy
systemu, na tej planecie ludzie odnajdują nadtopioną budowlę. W środku jest
testament dawnych mieszkańców układu. Zapisy , przedmioty, dzieła sztuki.
Zdawali sobię sprawę , że ich słońce zmienia się w Nową, ale nie byli w stanie
uciec. zgromadzili więc wszystkie swoje dzieła i osiągnięcia w arce, mając
nadzieję ,że kiedyś przybędzie ktoś , kto będzie ich pamiętał.Nie wiedzieli czy
nie są sami we wszechświecie , ale mieli nadzieją ,że ich istnienie, ich
historia nie były na darmo, i pojawi się ktoś , kto samym aktem pamiętania o
nich nada sens ich istnieniu.
Kieliszek najprawdziwszej
śliwowicy, 57%. Kieliszek jest wysoki, śliwowica grzeje jak samo piekło. Jeden
kieliszek, jeden łyk. Na dobrą drogę dla Beksińskiego . Stawiamy kieliszki do
góry dnem. Ogień trzaska na kominku, deszcz za oknem zmywa śnieg i ślady.
3szklaneczki puszcza nasze płyty.
Xymox Medusa, Kult i Dżem. Opieramn się o blat i chowam twarz w dłoniach. Pod
palcami czuję puls uderzający w skroniach . To nie krew , to spiż. Komu bije
dzwon?
Sławek marzł przed Aktorammi, nie
miał kasy. Ja w sumie też. Herbata okazała się nagle droższa o złotówkę( jebany
vat) i kobita patrząc przez chwilę na chałdy niklu i miedzi , które wydobywałem
z kieszeni i różnych mrocznych i wilgotnych zakamarków, zdecydowała się
postawić nam herbatę.
Poszedłem potem z Marzanami do
Nory , gdzie przy tanim piwie gadaliśmy o Oświeceniu, religii, Stanach
Zjednoczonych i genezie nazizmu. Brzeżno zaś stanęło przede mną potworem i
śliwowicą.
Wracając o 2 myślałem o Lennonce
wyśpiewującej kilka godzin wcześniej Deszczową Piosenkę. W domu rozebrałem w
końcu choinkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz