sobota, 19 lutego 2005

Grrrr


Właśnie tak , szarooka Magnolio, dusząca zapewne w tej chwili, jakiegoś lubieżnego dziadka w przerębli, z słuchawek spływa niczym melasa Rammstein, w mojej głowie kotłują się różne pomysłowe sposoby anihilacji onetu, a pogoda ma pomroczność jasną. Dokładniej, gdy już wszystko wyschnie, spada śnieg, gdy się już trochę nadtopi i pokryje cieniutką , szklistą warstewką , zamarza. Jak wiatr zawieje nie trzeba nawet przebierać nogami. Ostatnio dręczy mnie myśl by zrezygnować z całego tego jodu w powietrzu i wyemigrować na południe.
Wracałem od Zwierzów po 10 h netu. Rozmyślałem akurat o czarnym kocie , który dopiero co przebiegł mi drogę, gdy mój błędnik poinformował mnie , że moje ciało nie zajmuje już w przestrzeni pozycji pionowej, za to gwałtownie przybiera horyzontalną. Z boku musiało to wyglądać przezabawnie , i kiedyś pewnie będę się z tego śmiał.
Przez jakiś czas zastanawiałem się czy zgodnie z „prawem serii” nie złamałem ręki, ale właśnie nią piszę więc nie jest chyba tak źle.
Tutaj wszyscy mają depresję. Void nie przebiła się przez bliskich i dalekich znajomych królika i nie dostała rezydentury. Teraz szuka pracy, jest zła i się nad nami znęca. Awari przechodzi atak egocentryzmu i ciągle mówi : Ja .Ja i Ja, z lekką nutką pretensji, bo za nią nie powtarzamy. Lenn przesuwa meble, Zwierz jest ociężały ,Awatar patrzy z wyrzutem, a ja snuję się rozdrażniony po mieście , bo ciągle muszę kombinować kasę i właściwie do niczego poza tym nie mogę się zmusić. Do tego muszę obsługiwać moją owiniętą w beton matkę. Chyba tylko ona jest szczęśliwa w tym jądrze ciemności , bo może siedzieć w domu i decydować czy się uwędzi czy zamarynuje.
Ogólnie wszyscy tu dyszymy nienawiścią i strzykamy juchą , więc ciesz się , że cię tu nie ma .
Ja czytam mądre książki i pielęgnuję moją hipochondrię. Jutro jedziemy do Sopotu na przedstawienie , oparte na blogu „dr lecter. blog.pl”. Jak nam się nie spodoba zamordujemy autorkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz