czwartek, 27 stycznia 2005

Nowhere news


Patrzę na ręce Awari tańczące po klawiaturze,blizna na bliżnie. Mówię -Wyglądasz jak ofiara przemocy domowej. Awari spogląda na zalegającego nieopodal kota i mówi - w pewnym sensie to prawda...Wiecie właściwie to zajebiste imię dla kota ,"Przemoc Domowa",do tego od razu ostrzeżenie dla gości.
Skanowaliśmy kolejny notes i wrzucaliśmy go na "Kiszczak presents 2", droga przez piekło, zajęło nam to ponad 3 godziny. Gdy skończyliśmy , mieliśmy kółka w oczach. Za tydzień następny.
Wczoraj były urodziny Void. Opiliśmy je herbatą , było naprawdę przyjemnie, podręczyliśmy Awari, pożartowaliśmy, czas upłynął niezauważalnie.Avatar z Panną Paznokietek czatowały na moją czapkę. Za naruszenie jej świętości czeka je jeszcze Zemsta Kali, zrobię coś potwornego jej psu...może "trwałą". Void oblekła się w czerwień i wyraziła nadzieję , że ją skomentuję. Ok, mmrrrrrr,mmrrrrr.
Przed urodzinami wylądowałem w centrum godzinę wcześniej i szedłem po mieście po zwężającej się spirali, której centrum stanowiła herbaciarnia. Można powiedzieć , że Void uchwyciła mnie tego dnia w studnię grawitacyjną i przyciągnęła na swój horyzont zdarzeń.
Poza tym walczę z depresją. Robię to często. Właściwie zawsze. To to samo gówno , które nie pozwala mi normalnie żyć, założyć rodziny, znależć stałej pracy , czy pozostawać w bezruchu. To to samo co karze mi pisać ,rysować i przejmować się wszystkim bez sensu. Za dużo myślę,to szkodzi.Można powiedzieć , że toczę wieczną wojnę ze sobą.Niech więc was nie martwi gdy napiszę coś ponurego, czy pełnego bólu i rezygnacji. Nie można cały czas wygrywać.

Czy to idący wybiera drogę , czy droga idącego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz