To chyba ta przydługa jesień, a
może sesja. Ciągle szaro, zimno i mokro. Wszyscy rzucają się sobie do gardeł z
byle powodu. Zastanawiam się czy nie wyłączyć końcówki i nie zamelinować się
gdzieś do wiosny, albo przynajmniej do chwili gdy spadnie jakiś przyzwoity
śnieg i przykryje cały ten brud.
Przedwczoraj wieczorem zrobiło
się nagle bardzo zimno. Wilgoć zamarzła w powietrzu i runęła na ziemię
miliardami szklistych kulek. Chrzęściły pod butami i błyszczały na asfalcie w
świetle ulicznych latarni. Do rana spadł śnieg, ale co to za śnieg, niczego nie
otula , niczego nie wygładza. Świat wygląda w nim jak miss mokrego podkoszulka.
Robiłem remont kobiecie. W jej
mieszkaniu stały dziesiątki jeśli nie setki zegarów, małych i dużych, prostych
i ozdobnych. Zegary z kukułką , wielkie szafowe monstra o mosiężnych
wskazówkach i porcelanowe maleństwa z pozytywką. Wszystkie stały. Zegary
kolekcjonował jej mąż, dbał o nie czyścił i nakręcał, gdy umarł , w mieszkaniu
zatrzymał się czas. Starsza pani siedzi nieruchomo przy kuchennym stole i
wsłuchuje się w ciszę.
Magnolia wróciła z Niemiec.
Mieliśmy się umówić na spotkanie, ale smsy Awari , z czasem i miejscem,
przepadły w jakimś cyfrowym sztormie. Tak więc nikt nic nie wiedział,a wszyscy
zmierzali na spotkanie z Magnolią , która o niczym nie miała pojęcia. Na
szczęście zadziałała moja mechanika przypadku i zamiast iść wprost na miejsce
spotkania , wpadłem do księgarni w Madisonie. No i oczywiście trafiłem na
Magnolię załatwiającą swoje sprawy. Czasem mam wrażenie , że gnając przez
rzeczywistość powoduję jakieś zawirowania w które wpadają ludzie i wydarzenia.
Rzecz fascynująca i odrobinę przerażająca.
Wylądowaliśmy w herbaciarni,
gdzie akurat jakaś drobna, zatopiona w bursztynowym świetle świec, blondyneczka
, czytała na głos „ Małego Księcia” po Francusku. To zdaje się Aube kiedyś
powiedziała, że Francuski to taki język, w którym nawet liczenie od 1 do 10
brzmi jak wyznanie miłosne.
Opowiadałem dziewczynom jak
wpadliśmy brygadką do winiarni w celu zapoznania się z trunkiem na którym
widnieje podobizna naszego miejscowego Duce, megaprałata Jankowskigo . Kumpel
podchodzi do lady i mówi „Dwa pedofilne proszę”, a kobieta bez mrugnięcia okiem
podaje dwa „prałaty”. Dziewczyny się zaśmiały, zaśmiał się Herbaciarz i poleciał
sprzedać tą historię do drugiego pomieszczenia. Dobiegły nas stamtąd zduszone
rechoty. .Minęło z pół godziny , a tu z tego drugiego pomieszczenia wychodzi
sobie ojciec Jacek, miejscowy przeor Domienikanów ... o rany!
Wpadnij do kościoła o północy.
Porozmawiamy na osobności.
Bóg
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz