sobota, 29 stycznia 2005

Momenty


To chyba ta przydługa jesień, a może sesja. Ciągle szaro, zimno i mokro. Wszyscy rzucają się sobie do gardeł z byle powodu. Zastanawiam się czy nie wyłączyć końcówki i nie zamelinować się gdzieś do wiosny, albo przynajmniej do chwili gdy spadnie jakiś przyzwoity śnieg i przykryje cały ten brud.
Przedwczoraj wieczorem zrobiło się nagle bardzo zimno. Wilgoć zamarzła w powietrzu i runęła na ziemię miliardami szklistych kulek. Chrzęściły pod butami i błyszczały na asfalcie w świetle ulicznych latarni. Do rana spadł śnieg, ale co to za śnieg, niczego nie otula , niczego nie wygładza. Świat wygląda w nim jak miss mokrego podkoszulka.
Robiłem remont kobiecie. W jej mieszkaniu stały dziesiątki jeśli nie setki zegarów, małych i dużych, prostych i ozdobnych. Zegary z kukułką , wielkie szafowe monstra o mosiężnych wskazówkach i porcelanowe maleństwa z pozytywką. Wszystkie stały. Zegary kolekcjonował jej mąż, dbał o nie czyścił i nakręcał, gdy umarł , w mieszkaniu zatrzymał się czas. Starsza pani siedzi nieruchomo przy kuchennym stole i wsłuchuje się w ciszę.
Magnolia wróciła z Niemiec. Mieliśmy się umówić na spotkanie, ale smsy Awari , z czasem i miejscem, przepadły w jakimś cyfrowym sztormie. Tak więc nikt nic nie wiedział,a wszyscy zmierzali na spotkanie z Magnolią , która o niczym nie miała pojęcia. Na szczęście zadziałała moja mechanika przypadku i zamiast iść wprost na miejsce spotkania , wpadłem do księgarni w Madisonie. No i oczywiście trafiłem na Magnolię załatwiającą swoje sprawy. Czasem mam wrażenie , że gnając przez rzeczywistość powoduję jakieś zawirowania w które wpadają ludzie i wydarzenia. Rzecz fascynująca i odrobinę przerażająca.
Wylądowaliśmy w herbaciarni, gdzie akurat jakaś drobna, zatopiona w bursztynowym świetle świec, blondyneczka , czytała na głos „ Małego Księcia” po Francusku. To zdaje się Aube kiedyś powiedziała, że Francuski to taki język, w którym nawet liczenie od 1 do 10 brzmi jak wyznanie miłosne.
Opowiadałem dziewczynom jak wpadliśmy brygadką do winiarni w celu zapoznania się z trunkiem na którym widnieje podobizna naszego miejscowego Duce, megaprałata Jankowskigo . Kumpel podchodzi do lady i mówi „Dwa pedofilne proszę”, a kobieta bez mrugnięcia okiem podaje dwa „prałaty”. Dziewczyny się zaśmiały, zaśmiał się Herbaciarz i poleciał sprzedać tą historię do drugiego pomieszczenia. Dobiegły nas stamtąd zduszone rechoty. .Minęło z pół godziny , a tu z tego drugiego pomieszczenia wychodzi sobie ojciec Jacek, miejscowy przeor Domienikanów ... o rany!

Wpadnij do kościoła o północy.
Porozmawiamy na osobności.
Bóg

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz