Puzzle
co tydzień kradnę trochę
ciebie,myślę, zdejmując
ze swetra twoje włosy i układając
je delikatnie
obok niebieskiej wstążki i małego
, srebrnego wisiorka
w końcu zbierze się tego
wystarczająco dużo, abym mógł
w którąś ciepłą , wiosenną
niedzielę usiąść przy stole
i jak układankę ułożyć cię całą
(Czerski)
- O rany ! Co to?
- To jest właśnie to , o czym nie
śniło się filozofom...
Znaczy, kurwa, nie pytaj mnie o
to o 4: 32 w przejściu podziemnym. To przejście to też niezła historia, ale
opowiem wam ją kiedy indziej.
Teraz próbuję znaleźć się w tym
miejscu. Przebić się przez statyczne szumy nocy. Powrócić do właściwej
rzeczywistości i wygasić wszystkie pozostałe w kącikach oczu. Pachnę kobietą.
Ściągam ze swetra, błyszczący w świetle neonów, długi włos. Owijam go wokół
serdecznego palca, żeby nie zgubić. Ona była jak zmierzch, miękka i aksamitna.
Jej dotyk był jak powiew wiatru a głos miał głęboką barwę czerwonego wina.
Oczywiście nie łudzę się, że byłem dla niej tej nocy czymś innym niż nową
zabawką. Wymieniliśmy się numerami telefonów i skłamaliśmy, że zadzwonimy. Cóż
takiego jest w tych , złych kobietach, że są takie wspaniałe?
Wczoraj miałem wystąpić na przesuniętym
wieczorku Mandragory. Zlałem to szeroką strugą. W nocy dostałem smsa od Lenn, z
gratulacjami za intuicję. Było kijowo a do tego ktoś robił straszne rzeczy z
pomocą saksofonu.
Moja matka nie rozumie czemu
włączam radio. Gdy jest sama czyta, pali i pije w ciszy. Ja odpalam muzykę
zaraz po wejściu do domu, czasem nawet zanim zrzucę łachy. Odczuwam głęboką
potrzebę wypełnienia powietrza dźwiękiem. Ciąży mi ten nieruchomy blok
powietrza, zamknięty ścianami. Muszę czuć muzykę jak przepływa falami przestrzeń,
jak drży na mojej skórze i w kościach.
Podałem matce śniadanie do łóżka.
Dzień wokół rozwija się jak stalowy tulipan, z każdą chwilą zyskuje nowe
elementy. Dawno temu ktoś napisał: Miłość to nie staw ,w którym znajdziesz
swoje odbicie. Miłość to przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okręty i
zatopione miasta...Przypłynęło to do mnie po rozmowie ze Zwierzem. Gadaliśmy o
Asi Od Zemst , która podobno wykrzywiła na zawsze M. Zwierz stwierdził , że
pierwsza kobieta ma na faceta największy wpływ, odciska się na nim na całe
życie. Nie odpowiedziałem, lubię i toleruję Aśkę , w tym przypadku nie potrafię
być obiektywny, ale rozumiem to. I we mnie przecież zostało dużo z Goszkiej.
Kurcze, oczy mi się same
zamykają. W sumie to miłe uczucie, gdy człowiek jest już tak zmęczony , że
przestaje panować nad własnym ciałem. Nie trzeba myśleć , nie trzeba niczego
kontrolować. Pozostaje słodka świadomość , że nie można nic na to poradzić, że
to mięso zdradza.
Zaraz popełznę do kuchni i zrobię
sobie wysokooktanową kawę do rozruchu reaktorów...
Przysiadam na chwilę na zimnej
posadzce w kuchni. Obok paruje kawa a oknem wlewa się szary świt. Kulę się,
jest mi kurewsko zimno, trzęsą się ręce. Rozcieńczona wódą krew spowija mózg
różowymi mackami. Chce mi się uciec z tego świata...
...dzwoni telefon. To Marek,
mówi że jedzie i może mnie podwieźć...
Każde ciało ma swoją duszę
Każda dusza ma swego robala
Każdy robal ma swe ciało
Każde ciało ma swoje potrzeby
Każda dusza i każdy robal
(Marzan)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz