sobota, 18 grudnia 2004

...znam ten dżem od lat...


Puzzle

co tydzień kradnę trochę ciebie,myślę, zdejmując
ze swetra twoje włosy i układając je delikatnie
obok niebieskiej wstążki i małego , srebrnego wisiorka

w końcu zbierze się tego wystarczająco dużo, abym mógł
w którąś ciepłą , wiosenną niedzielę usiąść przy stole

i jak układankę ułożyć cię całą

(Czerski)

- O rany ! Co to?
- To jest właśnie to , o czym nie śniło się filozofom...
Znaczy, kurwa, nie pytaj mnie o to o 4: 32 w przejściu podziemnym. To przejście to też niezła historia, ale opowiem wam ją kiedy indziej.
Teraz próbuję znaleźć się w tym miejscu. Przebić się przez statyczne szumy nocy. Powrócić do właściwej rzeczywistości i wygasić wszystkie pozostałe w kącikach oczu. Pachnę kobietą. Ściągam ze swetra, błyszczący w świetle neonów, długi włos. Owijam go wokół serdecznego palca, żeby nie zgubić. Ona była jak zmierzch, miękka i aksamitna. Jej dotyk był jak powiew wiatru a głos miał głęboką barwę czerwonego wina. Oczywiście nie łudzę się, że byłem dla niej tej nocy czymś innym niż nową zabawką. Wymieniliśmy się numerami telefonów i skłamaliśmy, że zadzwonimy. Cóż takiego jest w tych , złych kobietach, że są takie wspaniałe?
Wczoraj miałem wystąpić na przesuniętym wieczorku Mandragory. Zlałem to szeroką strugą. W nocy dostałem smsa od Lenn, z gratulacjami za intuicję. Było kijowo a do tego ktoś robił straszne rzeczy z pomocą saksofonu.
Moja matka nie rozumie czemu włączam radio. Gdy jest sama czyta, pali i pije w ciszy. Ja odpalam muzykę zaraz po wejściu do domu, czasem nawet zanim zrzucę łachy. Odczuwam głęboką potrzebę wypełnienia powietrza dźwiękiem. Ciąży mi ten nieruchomy blok powietrza, zamknięty ścianami. Muszę czuć muzykę jak przepływa falami przestrzeń, jak drży na mojej skórze i w kościach.
Podałem matce śniadanie do łóżka. Dzień wokół rozwija się jak stalowy tulipan, z każdą chwilą zyskuje nowe elementy. Dawno temu ktoś napisał: Miłość to nie staw ,w którym znajdziesz swoje odbicie. Miłość to przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okręty i zatopione miasta...Przypłynęło to do mnie po rozmowie ze Zwierzem. Gadaliśmy o Asi Od Zemst , która podobno wykrzywiła na zawsze M. Zwierz stwierdził , że pierwsza kobieta ma na faceta największy wpływ, odciska się na nim na całe życie. Nie odpowiedziałem, lubię i toleruję Aśkę , w tym przypadku nie potrafię być obiektywny, ale rozumiem to. I we mnie przecież zostało dużo z Goszkiej.
Kurcze, oczy mi się same zamykają. W sumie to miłe uczucie, gdy człowiek jest już tak zmęczony , że przestaje panować nad własnym ciałem. Nie trzeba myśleć , nie trzeba niczego kontrolować. Pozostaje słodka świadomość , że nie można nic na to poradzić, że to mięso zdradza.
Zaraz popełznę do kuchni i zrobię sobie wysokooktanową kawę do rozruchu reaktorów...
Przysiadam na chwilę na zimnej posadzce w kuchni. Obok paruje kawa a oknem wlewa się szary świt. Kulę się, jest mi kurewsko zimno, trzęsą się ręce. Rozcieńczona wódą krew spowija mózg różowymi mackami. Chce mi się uciec z tego świata...
...dzwoni telefon. To Marek, mówi że jedzie i może mnie podwieźć...

Każde ciało ma swoją duszę
Każda dusza ma swego robala
Każdy robal ma swe ciało
Każde ciało ma swoje potrzeby
Każda dusza i każdy robal

(Marzan)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz