czwartek, 23 grudnia 2004

La Isla Hermafrodita


Mamo co ty widzisz w takim nudnym filmie?
-Chrrrr...
-Aha.

Zmierzch, wilgoć pachnie dymem z kominów. Kończymy na plaży . TrzySzklaneczki odcholowała Miśka na skraj plaży, poza zasięg wzroku . I podryfowali razem jakiejś niedostępnej krainy szczęśliwości. Ja zostałem z Panną Tyłeczek. Byłem trzeźwy jak świnia, patrzyłem w niebo na Oriona i na księżycową ścieżkę w rozchybotanych falach. Siedziałem i marzyłem o jakiejś pieprzonej taksówce, która zabrałaby mnie dokądkolwiek. Pani Tyłeczek jest kobietą majętną rodzicielskim szmalem , a co za tym idzie „pewna siebie inaczej”. Jest także jak słyszałem kolekcjonerką męskich skalpów i wirtuozką pewnych niewidocznych mięśni. W chwili gdy toczyła się akcja , bohaterka nasza była absolutnie naprana i zachowywała się bardzo agresywnie, najwyraźniej gotowa uszczęśliwić mnie czy tego chciałem czy nie.
Może to głupie z mojej strony, ale dla mnie sex wiąże się nieodwołalnie z zaufaniem. Jestem dość paskudny z wyglądu, wzbudzam wręcz uczucia religijne , z okrzykami w stylu: O Boże! czy : Jezzzzu!, włącznie. Jeżeli zdaża mi się gdzieś, kiedyś , jakiś szybki numerek to w stanie absolutnego, promilowego wytłumienia rozsądku. Gdy wystarczająco wypiję zmieniam się w lodowato myślące zwierzątko, którego zachcianki zyskują na precyzji i skuteczności. Czyli inaczej zdaża mi się czasem zachować jak chuj i jeszcze cieszyć się z tego całego skurwysyństwa.
Tym razem zignorowałem wyraźne potrzeby mojej towarzyszki i ulotniłem się tam gdzie płomień gasnącej świecy. Podczas gdy ona klęczała w pierwszym, prawdziwym śniegu tego roku i klęła mnie na czym świat stoi.
Obudziła mnie przed piątą , określając mnie na drabinie bytów jako „jebanego impotenta”. Następnie zadzwoniła o 9 z koleżanką dodając coś niepochlebnego na temat moich koneksji rodzinnych, zdaje się było tam coś o owczarkach. O 12 przeprosiła. O 14 coś zabełkotała , akurat kopałem w drzwi, powiedziałem, że jestem bardzo zajęty i oddzwonię. Gdy oddzwoniłem dobiegły mnie dźwięki jakiejś indyjskiej muzyczki i tyle. Posłuchałem chwilę i wyłączyłem się. Miałem dużo pracy.
Po 16 zniosłem z ruchliwej ulicy potrąconego psa. Na numerze psiego pogotowia papuga poinformowała mnie o niewłaściwości wybranego numeru. Pies siedział na chodniku i krwawił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz