Noc opadła na miasto jak czarny
kir. Blade skrzydło elektrycznej łuny rozsnuwa się nad centrum. Ludzie
wyciekają z żył ulic, zamiera puls ulicznych sygnalizatorów. W oknach rozjarza
się pastelowy blask telewizorów, tu każdy włącza własny świat.
To co nazywamy rzeczywistością,
na noc umiera. Pojawiają się kieszonkowe światy i światki, na te kilka godzin
przestajemy być społeczeństwem i dzielimy się na jednostki. Przez dwa dni i
dwie noce wędrowałem przez meandry miasta, pozwalając nieść się przez zaułki i
obijając o kamienie ścian. Mam teraz mokro i zimno, śmierdzę wysiłkiem i
zmęczeniem. Jestem zmęczony przez wiejące wiatry i ludzi, spowijany przez trupy
liści. Jestem też szczęśliwy. Tańczy we mnie kipiąca euforia, na granicy
orgazmu, jestem pełen światła, które przelewa się przeze mnie falami. Uwielbiam
tę dotkliwość życia, nawet złe rzeczy nie są zwyczajne.
Można wyobrazić sobie wykrzywione
w szalonym uśmiechu usta Pipshow, zapach włosów Bajki czy ten diabelski błysk w
oczach Aube. Można odpalić sobie złoty strzał przez słuchawki. „Epic” Faith no
more, „My girlfriends girlfriend” Type’o Negative, Tiamat „Deeper kind of
slumber”, lawinę Theriona czy wibrujące „Dziewczynę bez zęba na przedzie” i „7
lat później” Kultu.. W ciemności palę świece i waniliowe kadzidełka. Wyciągam
się na podłodze, pocierając się jak kot o dywan i meble. Moje tętnice wibrują
muzyką a serce eksploduje w piersi przepełnione radością. W takie noce jak dziś
nie potrafię się nie uśmiechać. Czerwony Vermut, cierpka Sofia, herbata „Róża
Królowej Zofii” i cynamonowe ciasteczka.
To co mam w głowie wydostaje się
na zewnątrz, wylewa się przez okna i uderza w Brzeżno. Tłoczy się pośród bloków
i miesza ze stalowymi falami Bałtyku. Wsiąka wraz z ciszą pomiędzy lotne
ziarnka piasku. Uderza o gotyckie wieże miasta.
Wierzę w jesień, wierzę w deszcz,
wierzę w Boga i Boginię, wierzę w siebie i dziękuję za ból i wspomnienia. Za
światło i radość, dziękuję, dziękuję z całego serca za przyjaciół i życie. Za
to że czuję i za ten najpiękniejszy ze światów.
Tak po prostu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz