czwartek, 4 listopada 2004

Diaboliczny smerf (copy right by Lennonka)


Przełączam na ZDF, a tu Syrenka Ariel walczy z tyranozaurem. Coraz bardziej skomplikowane te bajki: Reksio contra Godzilla, Bolek i Lolek na tropach Pikaczu itd. A może to ja już jestem taki stary?
Miało być o święcie zmarłych , ale wszyscy piszą o święcie zmarłych , napiszę więc o cmentarzu.
Jest taka dzielnica miasta , gdzie od średniowiecza były huty. Wytapiano tam stal, ołów a przede wszystkim srebro. Do dziś miejsce to nazywa się Srebrnikami tudzież Srebrzyskiem.
W Srebrzysko wlewa się od strony łańcucha zaporowego, jęzor lesistych morenowych wzgórz. Te właśnie wzgórza obsiadł nasz największy cmentarz. Pośród stromych gęsto porośniętych lasem stoków wije się wychodnikowana dolina. Gdy idzie się nią w święto, spośród drzew spływa w dół mgła i dym podświetlana przez tysiące świec. Świece widzi się nawet w ciemnościach 80 metrów wyżej. Wzgórza płoną a my idziemy doliną jak przedsionkiem piekła. Albo jakimś niesamowitym miastem, którego okna wychodzą na tamten świat. Palą się światła, więc mieszkańcy są zapewne w domu.
A wracając do ponurej rzeczywistości, jak co jesień rozbolały mnie zęby. Mam 5 nerwów na wierzchu i zapalenie okostnej. Boli mnie każdy oddech i aktualne chcę umrzeć.
Na szczęście jutro idę napastować Awari, obiecano mi babę ziemniaczaną. Świat jest piękny w swych przejawach a każdy ból się kiedyś kończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz