Oglądałem wczoraj Godzillę. W
sumie jest to najnudniejszy film Emmeriha, ale i tak entuzjastycznie
kibicowaliśmy z ojcem potworowi, gdy zgryzał amerykańskie śmigłowce i deptał
amerykańskie czołgi .Też bym deptał, gdybym tylko mógł. Brakowało nam tylko
zbliżeń twarzy.
Swoją drogą czy zauważyliście, że
w całym filmie , w którym 250-cio metrowy potwór , ważący tyle co dobry
tankowiec i biegający raźno po zatłoczonych ulicach metropolii , nie widać ani
jednego cywilnego trupa?
Giną tylko ci, którzy powinni
zginąć, czyli Francuzi. To zresztą też jest ciekawe. Japończycy nakręcili
Godzillę jako oskarżenie przeciw amerykańskiej zbrodni użycia broni nuklearnej.
Przebudzony przez wybuchy bomb atomowych potwór, był odpowiedzią natury na
wyzwanie rzucone przez ludzkość i wielkim, chodzącym i raczej nie dającym się
przeoczyć wyrzutem sumienia.
Amerykanie, jako naród tak
niezwykle inteligentny, że wybrał Busha na drugą kadencję, nie przejeli się
zbytno i przerzucili pałeczkę na bogu ducha winnych Francuzów. To pewnie
kolejny punkt w walce ideologicznej z Francją, kolejny po zmianie nazwy frytek
z „francuskich” na „frytki wolności”. Dodam tylko, że „frytki francuskie” to
wynalazek Belgów.
Awari zgrała mi wszystkie brakujące
albumy Łez. Teraz siedzę nad risotto i syczę pod nosem ...jestem jaka jestem
lala... Kto nie słyszał jak śpiewam ten nie zdaje sobie sprawy z grozy
zjawiska. Dziś zdejmę Awari z miasta i powędrujemy szlakiem zerwanych mostów.
A poza tym jestem obrażony z
matką. Wlazła mi w nocy w niedzielę do pokoju i bez żenady sięgnęła w miejsce
gdzie trzymam flaszki ojca, ukryte zresztą przed nią. Doskonale wiedziała gdzie
szukać, co dobitnie świadczy o tym ile wypraw badawczych musiała przeprowadzić
wcześniej. Byłem jednak szybszy i łyskacz z winem na święta od dawna ukryte
były już gdzie indziej. Stało tam za to moje wino, które dostałem w prezencie
od Void. Chwyciła butelkę i zdecydowanie zażądała „proszę mi nalać”, takim
tonem jakim zwykle pijane kobiety wkurwiają facetów. Ja wiedziałem o co chodzi,
jeszcze zanim stanęła w drzwiach, odmówiłem. Zaczęła wyciągać korek. Krew mnie
zalała. Poczułem potężną chęć by chwycić ja za ten pomarszczony łeb i walić nim
o futrynę, aż wytryśnie ten zamarynowany mózg. Zamiast tego chwyciłem ją za
ręce i odebrałem flaszkę. Wcisnąłem korek a ona wściekła się i rzuciła z
płetwoczynami. Sparowałem ciosy i skomentowałem adekwatnie jej zachowanie w
słowach prostych a kafelkarskich. Teraz się do mnie nie odzywa. Cóż może jestem
wredny i źle wychowany, ale o to może już mieć pretensje tylko i wyłącznie do
siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz