wtorek, 23 listopada 2004

Ciapek szuka kolca


Piękna zima. Zdążyłem sobie poodśnieżać, jaja przymarzały mi do ud na przystankach a słońce pięknie skrzyło się w świeżym śniegu. Ale powrócił wiatr. Przyniósł ze sobą deszcz ze śniegiem i ciepły front. Wraz z nim przybyła stara, dobra znajoma, przez autochtonów znana bliżej jako breja.
Breja jest zjawiskiem totalnym, jest wszędzie. Wypełnia świat po brzegi, jest nawet w powietrzu. Siedzę właśnie u Ciapka i zastanawiam się czy nie ochrzcić moich butów. Jeden nazywałby się Titanic, drugi Lusitania.
Wpadłem dziś do sklepu Awari, liczyła właśnie coś w panice przed przybyciem szefostwa i wydawała z siebie nieartykułowane dźwięki.
Cóż, miałem nie smęcić, bo to denerwuje Lenn, ale o tym napiszę. Wpadła do nas z dawna niewidziana znajoma matki. Trafiła gdzieś na moje wiersze i teraz się zachwycała. Mój ojciec dostał szału, ponieważ nie jest to sukces jakiego by po mnie oczekiwał. Trochę to schizofreniczne gdy rodzic wścieka się na dziecko za osiągnięcia.
Dlatego muszę się stamtąd wydostać, mój dom to pijawka.

Dobra, wyjdźmy z tych oparów surrealizmu i wróćmy do rzeczywistości. W rzeczywistości Ciapek dał mi czerwoną pigułkę i szuka kolca.
Na koniec pytanie. Wiecie na co najczęściej umierają dzięcioły? Na wstrząs mózgu.
Czego wszystkim dzięciołom życzę z całego serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz