Szybka rada dla grubasów:
kradzione nie tuczy...
Wiatr był potworny. Jednym
sprawnym ruchem, niczym niecierpliwy kochanek, zerwał z Brzeżna białą kieckę
śniegu. Tramwaj, którym jechałem pochylił się pod ciosami na burtę, niczym
tonący lotniskowiec. Wiatr gnał pośród roztańczonych drzew i strzępiących się
dachów. Zgasły uliczne latarnie, w ciemnościach kładł się tylko miękko blask z
okien. Ściany wibrowały pod naporem mas powietrza, rozpędzających się gdzieś
nad Morzem Barentsa, szarpiącymi ośnieżone lasy i stalową płytę Bałtyku, budząc
duchy Estoni i Gustloffa.
Wysoko na Niedźwiedniku, nadal
leży śnieg. Pędziłem przez las przecinając białe plamy księżycowego światła.
Gdy podchodziłem parę godzin wcześniej pod tą górę ,zauważyłem, że wszystkie
ślady prowadzą w dół. Lubię kolor księżycowego blasku. Odczuwam go jako
„właściwy”. Mógłbym przechadzać się w nim po srebrzystej trawie, jeżyłbym
sierści mruczał rozkosznie. W domu przytknąłem twarz do zimnej szyby i czułem
na niej uderzenia wiatru. Wieczorem rozmawiałem z Lenn. Mała nie lubi ciemnych
ulic, gdy umierają latarnie, z tym śniegiem i lodem, czuje się jakby była
ostatnim człowiekiem na świecie. To ją przeraża.
Dziś miałem czytać wiersze w
Mandragorze, gdzie za wejście płaci się tyle ile wyrzuci się kośćmi, ale
impreza okazała się wieczorkiem widmem i skończyła na kłótni organizatorów.
Szedłem błyszczącymi od wilgoci
ulicami, dwóch kloszardów idących zna przeciwka pozdrowiło mnie „cześć ziomek”.
Teraz mam przynajmniej jakieś pojęcie o własnej prezencji. Od razu poleciałem
zagrać w lotto. Obejrzałem też sobie mór mordercę. Kobietę zabił padający mur
kościelny, czekał na nią ze 200 lat.
W Aktorach Awarii prosiła bym się
na nią nie irytował, powiedziałem, że to tak ogólnie, ale ona siedzi najbliżej.
Void powiedziała, że nie lubi być całowana w ucho, Robak przybył z książką
Kinaga „Jak pisać”. Tau przybyła z Laysami i pobliźnionymi rękami typu „kot
najlepszym przyjacielem człowieka”, w końcu objawiła się też i Lennonka, czerwona
i postrzępiona. Twierdzi, że jej inspiracją byli Jacek i Placek z kultowego
serialu o marchewkowym polu. Phantom, ciągle jeszcze tutaj, opowiadał jak to
wczoraj przytulił się do butelki koli i zasnął, chyba brakuje mu jakiś obłości.
Księżyc tańczył z chmurami, długo
stałem na przystanku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz