czwartek, 25 listopada 2004

Wciąż wypełniać tę ciszę


Szybka rada dla grubasów:
kradzione nie tuczy...

Wiatr był potworny. Jednym sprawnym ruchem, niczym niecierpliwy kochanek, zerwał z Brzeżna białą kieckę śniegu. Tramwaj, którym jechałem pochylił się pod ciosami na burtę, niczym tonący lotniskowiec. Wiatr gnał pośród roztańczonych drzew i strzępiących się dachów. Zgasły uliczne latarnie, w ciemnościach kładł się tylko miękko blask z okien. Ściany wibrowały pod naporem mas powietrza, rozpędzających się gdzieś nad Morzem Barentsa, szarpiącymi ośnieżone lasy i stalową płytę Bałtyku, budząc duchy Estoni i Gustloffa.
Wysoko na Niedźwiedniku, nadal leży śnieg. Pędziłem przez las przecinając białe plamy księżycowego światła. Gdy podchodziłem parę godzin wcześniej pod tą górę ,zauważyłem, że wszystkie ślady prowadzą w dół. Lubię kolor księżycowego blasku. Odczuwam go jako „właściwy”. Mógłbym przechadzać się w nim po srebrzystej trawie, jeżyłbym sierści mruczał rozkosznie. W domu przytknąłem twarz do zimnej szyby i czułem na niej uderzenia wiatru. Wieczorem rozmawiałem z Lenn. Mała nie lubi ciemnych ulic, gdy umierają latarnie, z tym śniegiem i lodem, czuje się jakby była ostatnim człowiekiem na świecie. To ją przeraża.
Dziś miałem czytać wiersze w Mandragorze, gdzie za wejście płaci się tyle ile wyrzuci się kośćmi, ale impreza okazała się wieczorkiem widmem i skończyła na kłótni organizatorów.
Szedłem błyszczącymi od wilgoci ulicami, dwóch kloszardów idących zna przeciwka pozdrowiło mnie „cześć ziomek”. Teraz mam przynajmniej jakieś pojęcie o własnej prezencji. Od razu poleciałem zagrać w lotto. Obejrzałem też sobie mór mordercę. Kobietę zabił padający mur kościelny, czekał na nią ze 200 lat.
W Aktorach Awarii prosiła bym się na nią nie irytował, powiedziałem, że to tak ogólnie, ale ona siedzi najbliżej. Void powiedziała, że nie lubi być całowana w ucho, Robak przybył z książką Kinaga „Jak pisać”. Tau przybyła z Laysami i pobliźnionymi rękami typu „kot najlepszym przyjacielem człowieka”, w końcu objawiła się też i Lennonka, czerwona i postrzępiona. Twierdzi, że jej inspiracją byli Jacek i Placek z kultowego serialu o marchewkowym polu. Phantom, ciągle jeszcze tutaj, opowiadał jak to wczoraj przytulił się do butelki koli i zasnął, chyba brakuje mu jakiś obłości.
Księżyc tańczył z chmurami, długo stałem na przystanku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz