Jeżeli pyta się faceta o jego
ideał kobiety , wyrecytuje jakiś banał i rzuci cyferkami z życiorysu Pameli
Anderson. Prawda jest zabawna, podobają nam się dziewczyny, których raczej nie
zobaczy się w reklamie. Piękne kobiety są dla mężczyzn pozbawionych wyobraźni.
Void jest piękna, ale nie w
telewizyjnym sensie. Jej miły wygląd, ostry jak lancet umysł i to światło pod
skórą sprawiają, że jest jak ciepły , perłowy marmur. Przy prawdziwym pięknie
można się grzać jak przy płomieniu.
Dom Void jest domem kobiet.
Mieszkają tam we cztery z psicą, kotem wielkości spaniela, szczurem i rybkami.
Jak na razie nikt nikogo nie zjadł. Dom Void stoi w jednej z zapomnianych
dzielnic. Pośród XIX wiecznych kamienic wiatr unosi tajemnice, księżyc odbija
się od kopułek i rzeźbień, kładzie miękko pośród dachówek i bruków. W
rozłożystych cieniach kasztanowców siedzą koty obserwując z namysłem przechodniów.
Pod domem Void krzyżują się linie energetyczne, każdy kto tam przychodzi czuje
się dobrze i zawsze wraca. Void ma siostrę zwaną Awatarem. Void ubiera się na
biało, Awatar na czarno. Różnią się też wszystkim poza tym, nawet wzrostem i
sposobem mówienia. W pokoju przedzielonym szafą, w którym mieszkają siostry,
była kiedyś kaplica Masonów. Pod białą farbą ukryta jest czarna. Loża była na
Polibudzie.
Pod domem jest piwnica o wielu
drzwiach i kamiennej posadzce, z której na wysokość metra sterczą masywne
fundamenty kamienic sprzed kilkuset lat.
W piwniczce jest ściana z
przegródkami, w których śpią butelki. W cieniu stoją pękate gąsiory. W tej
piwniczce jest wino.
Void pociągnęła parę razy z
gumowego węża, krwisty płyn pociurkał na sito, przykryte kawałkiem materiału i
zaczął ściekać do wiadra. Plastikowe wiadro napełniało się winem, które Awari
za pomocą czerpaka i lejka przelewała do butelek, ja wciskałem korki, Void
zalewała je woskiem. Na surowych ścianach wiszą lampy, lampki kolejowe,
przykurzone lampy naftowe. Na środku ściany butelek wkomponowany jest stary
kredens z szklanymi drzwiczkami, a za nimi specjalne butelki, ze specjalnymi
winami. To o kolorze miodu smakowało marzeniem.
Szklane kielichy, opowieści o
trupie SS-manki znalezionej tuż po wojnie w miejscu gdzie teraz stoją nasze
stopy i o Niemcu, który przyjechał kiedyś obejrzeć swój stary dom.
Potem na górze zamordowaliśmy
flipsy i porwaliśmy stare Fantastyki. Ja zabrałem obraz, Void treść. Odchodząc,
stanąłem za furtką, patrząc w perspektywę ulicy. Siedzący na gzymsie kot,
puścił do mnie oko, a ja pomyślałem, że właśnie dla takich chwil się żyje. Dla
takich wieczorów, dla takich ludzi i takiego wina.
W tramwaju parsknąłem śmiechem w
nos jakiejś dreslady, bo pomyślałem sobie jak to opowiem ludziom, że
przebywałem w jednym pomieszczeniu z wiadrem wina.
A poza tym, nie zaproszono mnie
na wieczorek panieński Lennonki. Zgłosiłem pretensje, argumentując, że też mam
biust. Nie pomogło nawet gdy zasugerowałem, że się ogolę. Lenn dostała w
prezencie różne potrzebne rzeczy: satynowe ciuszki, świeczki o interesujących
kształtach czy puchate kajdanki. Nocą dziewczyny wdrapały się na szczyt
szczytów Gradowej Góry i rzucały tymi białymi kulkami w okna gwiazdom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz