wtorek, 5 października 2004

Są rzeczy których nie ma.


Jeżeli pyta się faceta o jego ideał kobiety , wyrecytuje jakiś banał i rzuci cyferkami z życiorysu Pameli Anderson. Prawda jest zabawna, podobają nam się dziewczyny, których raczej nie zobaczy się w reklamie. Piękne kobiety są dla mężczyzn pozbawionych wyobraźni.
Void jest piękna, ale nie w telewizyjnym sensie. Jej miły wygląd, ostry jak lancet umysł i to światło pod skórą sprawiają, że jest jak ciepły , perłowy marmur. Przy prawdziwym pięknie można się grzać jak przy płomieniu.
Dom Void jest domem kobiet. Mieszkają tam we cztery z psicą, kotem wielkości spaniela, szczurem i rybkami. Jak na razie nikt nikogo nie zjadł. Dom Void stoi w jednej z zapomnianych dzielnic. Pośród XIX wiecznych kamienic wiatr unosi tajemnice, księżyc odbija się od kopułek i rzeźbień, kładzie miękko pośród dachówek i bruków. W rozłożystych cieniach kasztanowców siedzą koty obserwując z namysłem przechodniów. Pod domem Void krzyżują się linie energetyczne, każdy kto tam przychodzi czuje się dobrze i zawsze wraca. Void ma siostrę zwaną Awatarem. Void ubiera się na biało, Awatar na czarno. Różnią się też wszystkim poza tym, nawet wzrostem i sposobem mówienia. W pokoju przedzielonym szafą, w którym mieszkają siostry, była kiedyś kaplica Masonów. Pod białą farbą ukryta jest czarna. Loża była na Polibudzie.
Pod domem jest piwnica o wielu drzwiach i kamiennej posadzce, z której na wysokość metra sterczą masywne fundamenty kamienic sprzed kilkuset lat.
W piwniczce jest ściana z przegródkami, w których śpią butelki. W cieniu stoją pękate gąsiory. W tej piwniczce jest wino.
Void pociągnęła parę razy z gumowego węża, krwisty płyn pociurkał na sito, przykryte kawałkiem materiału i zaczął ściekać do wiadra. Plastikowe wiadro napełniało się winem, które Awari za pomocą czerpaka i lejka przelewała do butelek, ja wciskałem korki, Void zalewała je woskiem. Na surowych ścianach wiszą lampy, lampki kolejowe, przykurzone lampy naftowe. Na środku ściany butelek wkomponowany jest stary kredens z szklanymi drzwiczkami, a za nimi specjalne butelki, ze specjalnymi winami. To o kolorze miodu smakowało marzeniem.
Szklane kielichy, opowieści o trupie SS-manki znalezionej tuż po wojnie w miejscu gdzie teraz stoją nasze stopy i o Niemcu, który przyjechał kiedyś obejrzeć swój stary dom.
Potem na górze zamordowaliśmy flipsy i porwaliśmy stare Fantastyki. Ja zabrałem obraz, Void treść. Odchodząc, stanąłem za furtką, patrząc w perspektywę ulicy. Siedzący na gzymsie kot, puścił do mnie oko, a ja pomyślałem, że właśnie dla takich chwil się żyje. Dla takich wieczorów, dla takich ludzi i takiego wina.
W tramwaju parsknąłem śmiechem w nos jakiejś dreslady, bo pomyślałem sobie jak to opowiem ludziom, że przebywałem w jednym pomieszczeniu z wiadrem wina.
A poza tym, nie zaproszono mnie na wieczorek panieński Lennonki. Zgłosiłem pretensje, argumentując, że też mam biust. Nie pomogło nawet gdy zasugerowałem, że się ogolę. Lenn dostała w prezencie różne potrzebne rzeczy: satynowe ciuszki, świeczki o interesujących kształtach czy puchate kajdanki. Nocą dziewczyny wdrapały się na szczyt szczytów Gradowej Góry i rzucały tymi białymi kulkami w okna gwiazdom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz