Rześko dopala się końcówka lata.
Siedząc w słonecznych plamach, za Whitetown kończyłem jakąś japońską opowieść.
Tekst się nagle skończył, a ja pozostałem z niepewnością co było prawdą a co
nie. W domu czekał smutny list od idealnej kobiety, najwyraźniej bycie idealnym
nie daje jednak szczęścia. Zaproszę ją do Nas i upoję karmelową herbatą.
Na Mariackiej rozmawiałem z
pięknymi kobietami z Zielonej Galerii. Mówiły o najprzystojniejszych
mężczyznach. Galeria z bursztynem to dobre miejsce do rozpoznawania ludzkich
charakterów. Więc nie Włosi, bo leniwi i zbyt otwarci, nie Francuzi bo skąpi, itd.
Wyszło, że najlepsi są Rumuni...cholera świat się przewraca. Dziewczyny
rozsnuły się w marzeniach, gdzie chciałyby mieszkać. Nazwy padały naprawdę
egzotyczne, skończyły na Australii. "A gdzie ty chciałbyś mieszkać",
spytała mnie jedna. "Tu, na Mariackiej" odpowiedziałem. Jakiż ja
jestem prozaiczny, nawet pokazałem im, w którym domu. Lubię podróżować, lubię
czasem pobyć trochę gdzieś daleko, ale ta ulica z gankami i wiecznym, błękitnym
cieniem jest moim prywatnym pępkiem świata.
Byłem u Lennonki. Ogólny popłoch
i lekki powiew nierealności. Rodzina zaangażowana w tworzenie zaproszeń na
ślub, z tym, że każdy ma własną ich wizję. Do tego Lenn dopiero co miała
egzamin, a teraz praktyki w szkole, gdzie każdy z trzydziestu zgromadzonych na
sali potworów jest od niej wyższy co najmniej o głowę. Wziąłem od niej z 30
kilo gazet i zawlokłem je do domu. Staram się dużo i różnorodnie czytać, żeby
nie zgłupieć. Człowiek kończy studia i drewnieje. Praca odczłowiecza a
bezrobocie zezwierzęca. Bronię się więc twardo za szykanami z liter.
A teraz ,teraz niebo jest
błękitne , świeci słońce a jesień wędruje wzdłuż zatoki na miękkich, kocich
łapach.
Uwielbiam jesień, gdy nadchodzi
czuję się jakbym trafił w końcu do domu.
...i przyszły koty.
spojrzały na mnie z wyrzutem.
"gdzie ona jest?"
"Umarła"
"Będziesz dalej sadził
kocimiętkę?"
"Tylko tyle was
obchodzi?"
"jesteśmy kotami..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz