Wczoraj podczas sieciowej sesji
zostałem doszczętnie wylizany przez kota Zwierzów. Chciałem się walnąć na
chwilę na kanapie. Rozciągnąłem się rozkosznie na miękkim kocyku, a tu coś
puchatego wlazło mi na głowę. Wymościwszy się na karku, kociak ujął delikatnie
w łapy moje ucho...i zaczęło się. Arrgh! Wiecie jaki kot ma szorstki język? Gdy
zabrakło mu ucha zabrał się za policzek. Czuję się teraz jakbym jednostronnie
ogolił się pumeksem.
Ostatnio ciągle i za dużo czytam.
To niedobrze. Od tego robi się człowiekowi zmysł krytyczny. Rodzi się gust i
pycha, bo zaczyna czuć się lepszym od bezimiennych rzesz trawiących w spokoju
Chmielewską, Miłosza czy też nie czytających zgoła nic. A ja chciałbym
zwyczajnie cieszyć się z lekturą.
W nocy napisała do mnie Awari z
głębin studni samotności. Magik Butterfly daje nogę z Masłowskacity i w tym
tygodniu nici z inwazji. Nowy pies mojej babki zakochał się w mojej kostce i
rzeźbi tam fantazyjny tatuaż. Takie maleńkie, a bydle ma ząbki jak igiełki.
Czuję się jakbym obcował z organiczną piłą .
Jak zwykle jestem niedospany, pół
nocy czytałem „wysokie obcasy”. Po piętnastym felietonie pani Dunin, zaczęła
docierać do mnie nieuchronna prawda: feministka, szowinista - jeden pies. Oboje
to naziści duszy. Najlepszą formą tolerancji wobec podziałów jest obojętność na
nie. Najlepiej się nad tym nie zastanawiać, tylko ignorować różnice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz