o tej porze nikomu nie chce się
żyć
Dzisiaj będzie o wczoraj...
Dużo pracowałem i wydawałem bez
radości pieniądze na potrzebne rzeczy. Czasem naprawdę ciężko jest być
teoretycznie bezrobotnym. Do tego mocno męczy mnie wymuszona obietnicą
uczciwość. Skuteczne czynienie zła daje satysfakcję i gwarantuje wysokie
poczucie własnej wartości. Kiedyś jednak doszedłem do wniosku, że jestem jednak
coś winien społeczeństwu na którym żeruję.
Przed chwilą wszedł mój starszy i
nastąpiła intensywna wymiana opinii. Znowu dowiedziałem się, że mam wypierdalać
z domu .
Na chwilę przed wieczorem o
Brzeżno uderzyło słońce, wcisnęło się pomiędzy szare płyty paździerzowe nieba i
ziemi, wszystko aż drgnęło pod naporem światła. A mój pokój zalało płynne
złoto. Każdy jeden przedmiot na chwilę stał się piękny. Pomyślałem, że gdzieś
tam daleko jest ten szczęśliwy świat nad którym świeci słońce, a nam dane jest
ujrzeć przez chwilę jego blask przez jakąś podniebną dziurkę od klucza.
Parę dni temu po piętnastu latach
rozważań, ustaliłem w końcu mój pogląd na aborcję. Przedtem byłem ciągle
rozerwany pomiędzy argumenty logiczne i emocjonalne, logika walczyła z
moralnością. To dla mnie ważny przełom, przedtem starałem się unikać tego
tematu, by nie wydać się niekonsekwentny. Od razu podzieliłem się moim sukcesem
z Lenn, byłem z siebie naprawdę dumny.
Ojciec nadal przetacza się przez
dom, a ja podgrzewam co jakiś czas atmosferę zadając uprzejmie pytania typu:
Wybacz, ale czy ten wrzask ci w czymś pomaga? Czy wydaje ci się, że dzięki
niemu jesteś lepiej rozumiany, a przynajmniej lepiej słyszalny? Albo pod koniec
kolejnej tyrady, gdy już wyleje do końca pretensje i patrzy na mnie, oczekując
ukorzenia, bicia w piersi i podziwu dla bezwzględnej mądrości wieku, ja patrzę
na niego z mglistym uśmiechem i pytam zachęcająco: No i ?
Nic to, jak mawiał pan Michał.
Leżę sobie zwisając ze stołu. Przez słuchawki płynie ścieżka z Requiem for the
dream. Umieram w sobie cicho i jestem zmęczony, naprawdę zmęczony...niech mi
ktoś przyniesie herbaty...
Na koniec i was uszczęśliwię:
400 razy brudniejsza
od przeciętnej deski klozetowej
jest klawiatura komputera.
A więc myjcie przed włożeniem do
ust,
cokolwiek to jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz