sobota, 7 sierpnia 2004

W oddali pies szczeka, coś zobaczył, albo tylko sobie przypomniał...


Do nieba nie chodzę
bo jest mi nie po drodze
teraz jestem tu
co ma być to będzie
niebo znajdę wszędzie
gdy zabraknie tchu

...Właśnie przeleciało mi to z kasety. Gdy słucham kaset czuję się taki staromodny. Mają gorszy dźwięk, ale daje się je naprawiać.
Oddzieliłem od siebie Gaję, kobietę śliczną i zajmującą. Zajmującą się wszystkim na raz. A gdy zajmujemy się wszystkim na raz, to z reguły zostajemy z niczym. Kurcze! zrobił się ze mnie autorytet moralny. Chyba muszę gdzieś iść i zamarynować te poglądy w alkoholu, trzeźwe myślenie powoduje raka i choroby serca.
A w ogóle to właśnie dowiedziałem się, że pentagram (poza amerykańską kinematografią) nie jest symbolem satanistycznym. Oprócz wielu innych znaczeń, symbolizuje boginię Wenus i jest symbolem kobiecości, przeinaczonym przez walczący o przetrwanie młody kościół w ramach plugawienia symboliki pogańskiej. Planeta Wenus w swojej wędrówce po niebie wyznacza idealny pentagram. Pentagram także we wszystkich swoich wymiarach zawiera liczbą FI-boską proporcję, zawartą przez wszelkie ziemskie istnienie, i kiedyś uznawaną za podpis Boga.
Podobno jedność z Bogiem osiąga się w seksie. Całkowite zjednoczenie kobiety i mężczyzny. Ten moment pustki i swobodnego spadania w czasie orgazmu...
To wszystko cytaty, mniej lub bardziej dokładne, boskość Chrystusa ustalono na 1 soborze nicejskim, 400 lat po jego śmierci (swoją drogą ciekawe jak tam Rokita, obiecał, że umrze za Niceę, a jakoś ciągle żyje). Biblię zredagował pogański cesarz Konstantyn, dla politycznego spokoju. Wyrzucono wszystko co mówiło o Jezusie jako o człowieku, zostawiono to co mówiło o nim jako o Bogu. 80 ewangelii poszło w płomienie.
Żoną Jezusa była Maria Magdalena, namalował to na ostatniej wieczerzy Leonardo da Vinci, który należał do tajnego stowarzyszenia założonego przez Templariuszy...
...nie macie wrażenia, że wszechświat rozciąga się i sunie pod nogami? O tak! tak to jest gdy pożera się 550 stronicową książkę w 6 godzin. Świat dwoi się w oczach a mózg kipi od hiperaktywności. Dziś raczej nie pośpię.
Zadzwoniłem do Lenn, świeżej chrześcijanki, by podzielić się tymi rewelacjami. Spytała głosem o temperaturze ciekłego azotu: czy to coś zmienia? I wiecie co? Ma rację, wiara to wiara.

Genesis

my Kiszczaki
stwarzamy się z niczego
na godzinę przed świtem
pośród ciemnych granulek ciszy
ugina się przepocona pościel
przez lufcik rusza wiatr
w absolutnym milczeniu
leniwy ruch ręką
następuje zapłon
budzi się mózg
nim otworzę oczy
rozgrzeje się słońce
i ruszy nowy dzień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz