Moją babkę ugryzł motyl. Zadziwiające
rzeczy dzieją się na tym świecie, ja na ten przykład, oparzyłem się zamrażarką
a Aube pobito jej własnym radiem. Czasem bywa nawet ekstremalnie, tak jak wtedy
gdy stwierdziłem, że wiszący od 18 lat na ścianie obraz przytwierdzony jest
gumą do żucia.
Kiedyś remontowaliśmy mieszkanie
po jakimś dziadku, który przez 40 lat prawie stamtąd nie wychodził. Ściany były
czarne od papierosowego dymu, tylko w jednym miejscu nad łóżkiem, był na
ścianie biały ślad po siedzącym człowieku. Cień po człowieku, jak w Hiroszymie,
tyle że ten umierał znacznie wolniej.
Wczoraj o północy byliśmy w
kościele Św, Mikołaja, najstarszym kościele miasta, na zwiedzaniu. Przez
ciemność prowadził nas przeor dominikanów ojciec Jacek. Urodzony gawędziarz o
wrednym poczuciu humoru. Podobno w tym kościele to zwyczaj, legenda głosi, że
gdy w 45 Rosjanie palili miasto i wpadli do kościoła ,uwczesny ksiądz
poczęstował ich zapobiegliwie kupionym spirytusem. A skoro musieli już coś
spalić, wysłał ich do Św. Brygidy. Nie muszę chyba dodawać że Św. Mikołaj był
jedynym nienaruszonym kościołem na starym mieście.
W środę zejdziemy pod kościół do
krypty, którą od podłogi do sufitu wypełnia 3000 szkieletów. Dominikanie nie
chcieli nas tam wpuścić nocą. Ciekawe czemu? Może bali się, że każdy weźmie
sobie coś na pamiątkę, albo ktoś po ciemku acz gwałtownie dołączy do reszty
eksponatów.
Ciepły środek nocy, myślę dość
rozpaczliwie o polonistach, którzy biorą latem wolne od analizy tekstu.
Niedobrze gdy zbyt cenimy czyjąś opinię, krytyka sprawia wtedy fizyczny ból.
Miasto grzmi od kin na wolnym powietrzu, koncertów i gwaru ludzi. Trzeci
nieprzespana noc, ten dźwięk przypomina bicie serca. Biję tętnem ulic, wonią
jedzenia, głosami i muzyką. Robi się przyjemnie chłodno. Aż chce się rozwinąć
skrzydła. Robię więc to i przenikam granice dzielnic w prostej drodze do łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz