poniedziałek, 9 sierpnia 2004

Bóg kocha niegrzeczne dzieci


Moją babkę ugryzł motyl. Zadziwiające rzeczy dzieją się na tym świecie, ja na ten przykład, oparzyłem się zamrażarką a Aube pobito jej własnym radiem. Czasem bywa nawet ekstremalnie, tak jak wtedy gdy stwierdziłem, że wiszący od 18 lat na ścianie obraz przytwierdzony jest gumą do żucia.
Kiedyś remontowaliśmy mieszkanie po jakimś dziadku, który przez 40 lat prawie stamtąd nie wychodził. Ściany były czarne od papierosowego dymu, tylko w jednym miejscu nad łóżkiem, był na ścianie biały ślad po siedzącym człowieku. Cień po człowieku, jak w Hiroszymie, tyle że ten umierał znacznie wolniej.
Wczoraj o północy byliśmy w kościele Św, Mikołaja, najstarszym kościele miasta, na zwiedzaniu. Przez ciemność prowadził nas przeor dominikanów ojciec Jacek. Urodzony gawędziarz o wrednym poczuciu humoru. Podobno w tym kościele to zwyczaj, legenda głosi, że gdy w 45 Rosjanie palili miasto i wpadli do kościoła ,uwczesny ksiądz poczęstował ich zapobiegliwie kupionym spirytusem. A skoro musieli już coś spalić, wysłał ich do Św. Brygidy. Nie muszę chyba dodawać że Św. Mikołaj był jedynym nienaruszonym kościołem na starym mieście.
W środę zejdziemy pod kościół do krypty, którą od podłogi do sufitu wypełnia 3000 szkieletów. Dominikanie nie chcieli nas tam wpuścić nocą. Ciekawe czemu? Może bali się, że każdy weźmie sobie coś na pamiątkę, albo ktoś po ciemku acz gwałtownie dołączy do reszty eksponatów.
Ciepły środek nocy, myślę dość rozpaczliwie o polonistach, którzy biorą latem wolne od analizy tekstu. Niedobrze gdy zbyt cenimy czyjąś opinię, krytyka sprawia wtedy fizyczny ból. Miasto grzmi od kin na wolnym powietrzu, koncertów i gwaru ludzi. Trzeci nieprzespana noc, ten dźwięk przypomina bicie serca. Biję tętnem ulic, wonią jedzenia, głosami i muzyką. Robi się przyjemnie chłodno. Aż chce się rozwinąć skrzydła. Robię więc to i przenikam granice dzielnic w prostej drodze do łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz