środa, 14 lipca 2004

Taniec trocin


***
Kierunek
Ten sam
wektor.
wektor
inny.

Uwiodłem śmierć i...
porzuciłem

(Niedziela)

Trochę przed Whitetown jest plac zabaw w kształcie żaglowca. Siedzimy tam z Lennonką gapiąc się na dzieci, jak para rozrzewnionych pedofilów, a tu jakiś nastoletni młodzieniec wirując na karuzeli zaczyna bekać głośno, a dostojnie. Zgroza zapanowała pośród rodziców wprost proporcjonalna do radości ich pociech. Co jakiś czas dorośli próbują interweniować, ale młodzieniec jest twardy i nie poddaje się łatwo.
Nagle Lenn mówi: czuję się jak Jane Goodall
Ja: kto?
-ta kobieta co żyje pośród goryli.
W końcu młody człowiek uległ przewadze liczebnej, ale było już za późno. Tu i ówdzie na placu, ozwały się pierwsze, nieśmiałe jeszcze beknięcia. Dzieciaki odpowiedziały na zew.
W domu podskórny ruch kobiet na rzecz kupna nowego psa napadł mojego ojca. Ojciec jak zwykle postanowił wszystko skomplikować i obecnie negocjuje z związkiem kynologicznym.
Najbardziej bawi mnie, że starsi zapomnieli już jak wyglądało 12 lat temu wkroczenie 2 dalmatyńczyków, w sumie trudno się dziwić, tamtych kwiatów, dywanów i mebli dawno już nie ma. A w domu walają się wszędzie mamine harlequiny i księgowość. Taaak, nadchodzi czas pożerania.

Teraz kawał, który sprzedała mi Lenn

Ksiądz nasłuchał się w szkole jak dzieciaki skracają pozdrowienia: nara! cze! Postanowił się dostosować, wchodzi do sali i mówi: PoChwa!

Lenn słyszała to na balu poetów, na którym tańczyła tango ze swoim wykładowcą i skasowała czoło Tadzia Dąbrowskiego, on jej rozkwasił nos. Wróciła rano szczęśliwa, pewnie będzie to powtarzać.

I na koniec znowu Tomasz Niedziela, wiersz pod wiele znaczącym tytułem "Umrzeć"

umrzeć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz