***
Kierunek
Ten sam
wektor.
wektor
inny.
Uwiodłem śmierć i...
porzuciłem
(Niedziela)
Trochę przed Whitetown jest plac
zabaw w kształcie żaglowca. Siedzimy tam z Lennonką gapiąc się na dzieci, jak
para rozrzewnionych pedofilów, a tu jakiś nastoletni młodzieniec wirując na
karuzeli zaczyna bekać głośno, a dostojnie. Zgroza zapanowała pośród rodziców wprost
proporcjonalna do radości ich pociech. Co jakiś czas dorośli próbują interweniować,
ale młodzieniec jest twardy i nie poddaje się łatwo.
Nagle Lenn mówi: czuję się jak
Jane Goodall
Ja: kto?
-ta kobieta co żyje pośród
goryli.
W końcu młody człowiek uległ
przewadze liczebnej, ale było już za późno. Tu i ówdzie na placu, ozwały się
pierwsze, nieśmiałe jeszcze beknięcia. Dzieciaki odpowiedziały na zew.
W domu podskórny ruch kobiet na
rzecz kupna nowego psa napadł mojego ojca. Ojciec jak zwykle postanowił
wszystko skomplikować i obecnie negocjuje z związkiem kynologicznym.
Najbardziej bawi mnie, że starsi
zapomnieli już jak wyglądało 12 lat temu wkroczenie 2 dalmatyńczyków, w sumie
trudno się dziwić, tamtych kwiatów, dywanów i mebli dawno już nie ma. A w domu
walają się wszędzie mamine harlequiny i księgowość. Taaak, nadchodzi czas
pożerania.
Teraz kawał, który sprzedała mi
Lenn
Ksiądz nasłuchał się w szkole jak
dzieciaki skracają pozdrowienia: nara! cze! Postanowił się dostosować, wchodzi
do sali i mówi: PoChwa!
Lenn słyszała to na balu poetów, na
którym tańczyła tango ze swoim wykładowcą i skasowała czoło Tadzia
Dąbrowskiego, on jej rozkwasił nos. Wróciła rano szczęśliwa, pewnie będzie to
powtarzać.
I na koniec znowu Tomasz
Niedziela, wiersz pod wiele znaczącym tytułem "Umrzeć"
umrzeć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz