poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Fluorescencyjne kulki analne

Ja - I jak smakuje ten kurczak?
Szponiasta - Jak człowiek

Spadam wirując poprzez lato. Jest ciepło, tak ciepło. Wirują ze mną nasiona traw i krople oleju. Miejska magia oblepia mnie. Płonie we mnie elektrycznością neonów i rozżarzonymi kulkami gazu wędrującymi przez ziemię.
Znalazłem się w fudze. Dan poszedł na urlop, a Radosny jeszcze z urlopu nie wrócił, uczciłem to więc zderzeniem ze słupem energetycznym podczas koszenia Trzech Żagli. Słup zadrżał, ja zalałem się posoką, którą dzielnie łapałem w czapkę. Opiłem to potem jogurtem z melisą i zagryzłem orzeszkami obtoczonymi w wasabi.
Opróżnialiśmy ostatnio z Danem strych na Przeróbce. Nad nami szalała ekipa zwalająca dach, a my wynosiliśmy naręczami i plastikowymi wannami garście książek, by z trzaskiem pękających serc wrzucać je do kontenera ze starymi ciuchami, zabawkami i albumami pełnymi zdjęć. Wolter po francusku ze złoconą okładką, mitologia Słowian, Orwell, Dante, mitologia Indii, ratowaliśmy co się dało. Na koniec uratowaliśmy puchate piskle gołębia, którego matka latała po okolicy szukając nieistniejących koordynatów. Podobno pije i zdrowo żre papkę jajeczną. Jest więc nadzieja. Na strychu były też mniej przyjemne rzeczy, np: cały rozłożony piec, w efekcie czego na opryski do Gdyni pojechaliśmy czarni, jakbyśmy przeprowadzili inwazję na piekło.
W Oliwie przy Willi Rekin wciąż brakuje czołgu, który podobno pasie się na zielonych błoniach MasłowskaTown.  Podobno radni uznali, że parkuje tu nielegalnie i naliczyli zaległe raty. To interesujące, bo tam nie ma parkingu, a Tank zaczął przeszkadzać, gdy po drugiej stronie ulicy zbudowano bank. Oczywiście radni gorąco zaprzeczają, by miało to jakiś związek, ale ja osobiście na miejscu chłopaków, przejechałbym się czołgiem po samochodzie prezesa banku, ewentualnie przemknąłbym nim dyskretnie przez hol tej szlachetnej instytucji, żłobiąc marmurowe posadzki gąsienicami, a jakby ktoś pytał to: o to mi się zacięło...
Miasto rozkwita rusztowaniami i Jarmarkiem. Kryzys ustępuje z ulic, ludzie jeszcze narzekają, ale już w przerwach gorączkowej pracy. W powietrzu czuć przełamanie, lżej się oddycha.
Szponiasta spoczywa na zielonej trawce w ogrodzie i zmienia barwę, zakupiła sobie strój do opalania, ala Tomb Rider z dodatkiem cekinów, tak że wypanterkowany biust błyszczy jej z każdej strony.  Podłączyliśmy też w końcu kabel bo ostatnie burze zwęgliły nam antenę.
I tyle, w sumie mógłbym wam jeszcze opowiedzieć o mrocznym hardkorze jaki przeżyliśmy z Danem w pewnej niedoświetlonej piwnicy na Ogaznej, ale nie czuję się chyba jednak na siłach. Jakby co, opowiem na specjalne życzenie, dodam tylko, że harcerze mający magazyny dwa piętra gruzu niżej mieli przesrany dzień...

- Możesz mi orientacyjnie powiedzieć jak
   głęboko wdepnąłeś w całe to gówno?
- Hm, po brodę
- Czyli nadal płyniesz, nie toniesz?

(Griffin)

*

2 komentarze:

  1. Ogarna, prastare miasto piwnic, wieje chłodem i śmiercią pogrzebanych płytko ciał. Ciaaasssnna piwnica, na wszystkich ścianach półki zawalone gratami po sufit. Brak światła, na drucie miga blada, wątła czołówka. Brak podłogi, jak się gościu wprowadził to w podłodze miał dziurę po bombie, dwa piętra w dół, a pod nimi obecne magazyny harcówki. Nie bawił się w robienie podłogi, po prostu zasypał ten pięciometrowy otwór luźnym gruzem. Na to wszystko przez lata opadały śmieci a następnie wylewała się przez pięc dni zawartość kanalizacji całego budynku i wsiąkał niewiadomo gdzie... W tym wszystkim, w tej migającej ciemności, ciasnocie, smrodzie i deszczu spadających przedmiotów, często w rodzaju żelazka - Dan z łopatą i ja tachający 40 kilowe wiadra lepkiego cokolwiek gruzu. Na zewnątrz strome, skruszone na schodnię schody, czająca się strasz miejska i 37 stopni... Naprawdę nie ma o czym opowiadać.

    OdpowiedzUsuń