Szatan
jest jednym z nas bardziej
niż
Adam i Ewa
(Chabon)
Co
za dzień. Wczoraj wstałem o 4, pół dnia jeździliśmy wozem, a
nasz szlak widziany z góry i oznaczony czerwoną nicią stworzyłby
zapewne jakąś wybuchową impresję na tle Miasta. Staliśmy o
świcie pod odrapanym pudełkiem domu, który przysiadł na wzgórzu
ponad miastem a wyglądał jakby wyciągnięto go z epoki późnego
PGRu. Wołaliśmy pod oknami: Ela, och Ela, ale w oknach pojawiły
się tylko koty by zmierzyć nas obojętnym wzrokiem. Dan zapakował
na paką całą grozę wertykulatora i ruszył do Pruszcza by
wstrząsnąć ziemią i zrywać skórę trawnikom. Nawet nie wie, że
gdyby tak nie smęcił, dostałby służbową nowiutką Dacię a tak
będzie jeździł tym powiązanym na drut Matizem do końca świata i
o jeden dzień dłużej.
W
sumie to dość interesujące, obwieszony smugami wyschniętej
tkanki, szkielet Dana w powoli zwalniającym zmurszałym, pozbawionym
szyb wraku Matiza, zatrzymujący się przy krawężniku jednego z
miast umarłych. Jak znam życie… i śmierć, Dan dalej by
narzekał. A że Styks za mokry, atomowy podmuch ledwie letni, a te
śmiercionośne wirusy nie są już takie jak kiedyś.
Dziś
za to mieliśmy nockę. O 22 wylądowaliśmy z Zaradkiem na szczycie
gdzie przyczaił się szklany klocek klubu Good Luck. Czekaliśmy
siedząc w wozie, aż wszyscy spoceni klienci powsysają krewetki,
dopiją napoje izotoniczne, wsiądą w swoje Audi i Bm i znikną w
ciemności oddając ten teren w nasze wyłączne posiadanie.
Bawiliśmy się przestawiając ultralekkie meble i przetaczając
palmy. Na parterze są tam na podłogach takie śmieszne kamyczki,
które wsysają całą wodę z maszyny, nikt nie wie co się z tą
wodą dalej dzieje. Podejrzewamy, że gdy w końcu się dowiedzą nie
będą specjalnie szczęśliwi. Wtachaliśmy nasz bolid na piętro i
robiliśmy piruety wokół maszyn Technogym i wyposażenia fittnesu,
zapadliśmy ostatecznie w czerwony półmrok saun. Mają tam
fantastyczne mozaiki, z barwionego szkła, tak że można zajrzeć w
głąb. Ciepło i zapach rozgrzanego drewna. Uwielbiam sauny, gdy
będę miał kiedyś własny dom zafunduję sobie jedną i będę w
niej siedział aż mi krew pójdzie z nosa.
Gdy
wyszliśmy, uderzył w nas chłód i cisza. nad światem
niepodzielnie panowały gwiazdy, wokół lamp utworzyło się halo, a
samochód pokrył taką granulowaną wilgocią, która w rtęciowym
światle wyglądała niemal jak lód. Gdy ruszyliśmy księżyc wpadł
przez okno, wyraźny po ostatnią linię orbitalnego tatuażu, a z
kolumn rozwibrowało się „Hero” Bonnie Tyler. Podkręciliśmy
gałkę, poczuliśmy się władcami świata i ruszyliśmy w dół ku
Miastu, które tej nocy należało do nas.
-
Jaki dziś dzień?
-
Dzisiaj
-
Mój ulubiony
(Kubuś
Puchatek)
*
Komentarze:
OdpowiedzUsuńNapisane przez ~Płk Kiszczak około 4 rok (lata) temu. Odpowiedz
…no cóż najwyraźniej blog.pl sprzedał się jak tania dziwka onetowi, serwisowi prymitywów i niedorozwojów. Przy okazji onetowi imbecyle nie potrafili skopiować linków i wyglądów blogów, które nie raz kosztowały swoich twórców mnóstwo roboty i poświęcenia, dali za to możliwość kreowania wyglądu bloga na poziomie swojego typowego użytkownika, znaczy się posła piSSu z wodogłowiem. Po prostu zajebiście, nikt już nie podpala kultury, teraz wieszają ją jako srajtaśmę w publicznym kiblu…
Napisane przez ~Arturo około 4 rok (lata) temu. Odpowiedz
Czarny ekran z twarzą Kiszczaka towarzyszył mi od ośmiu lat, ta zmiana wyglądu to naprawdę chamstwo! Całe szczęście, że już od dawna jestem na blogspocie.
Napisane przez ~Hela około 3 rok (lata) temu. Odpowiedz
Rzeczywiście to skórki zrobiły się jakieś jednolite i mało atrakcyjne. Szkoda..