Landryna
– …bo zrobię ci krzywdę!
Kochanie,
opowiedz mu jak to jest
Gdy
robię ci krzywdę!
Arecki
– Mmmm…
Landryna
– Nie tą krzywdę, tą drugą!
Droga
do linii słońca i dalej przez piekło. Il Duce przeniósł
mnie z obiektów do brygady zmechanizowanej i drugi tydzień naprzemiennie,
pod smugami żaru lub w strugach deszczu jestem jeźdźcem na maszynach.
Mam zielone ręce i nienawidzi mnie szczerze cała okoliczna fauna i flora,
włączając w to tych co lubią dłużej pospać. Pamiętacie scenę
z kosiarkami
z „Dnia Świra”? To właśnie byliśmy my…
Moje
dni upływają w takt wirujących ostrzy, wieczory na tańcu i
powolnym umieraniu
w tramwajach podążających gdzieś, donikąd, bądź w różową
poświatę zmierzchu.
Ostatnie dni wolności spędzam łaknąc wody i cienia, jestem zbyt zmęczony
i zajęty, by naprawdę uświadomić sobie skalę nadchodzących
zmian. Na razie
mnie to nie obchodzi.
Na
Marsie wylądował kolejny amerykański łazik. Wylądował i
wyćwierkał na swoim koncie
na Twitterze: Wylądowałem bezpiecznie w kraterze Gail, mam tu niesamowity
widok z okna.
W
Irlandii jest już więcej Polaków, niż Anglików. Zmarł ostatni
obrońca Westerplatte.
Lenn
przeprowadziła się zdaje właśnie w tą okolicę.
Były
niedawno urodziny Landryny, chcieliśmy kupić jej pejcz, ale ktoś
już wpadł na
ten pomysł. Łaziliśmy po sklepach i już nawet mieliśmy w rękach
jadalną bieliznę,
którą chcieliśmy jej dać, pod warunkiem, że Arecki zerwie to z
niej zębami
na naszych oczach i zeżre. Ostatecznie jednak znaleźliśmy coś
naprawdę, naprawdę
złego. Coś tak potwornego, że krew tężeje w żyłach i toczy się
przez nie
z głuchym grzechotem. Moi drodzy, prawdziwe zło wygląda właśnie
Tak:
H –
co tam u ciebie
J –
A nic, jestem coraz młodszy,
piękniejszy,
mądrzejszy, i chyba
się
nawet ożenię…
H –
Hahahaha, niby kiedy
J –
A bo ja wiem, w przyszłą środę?
H –
…
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz