piątek, 13 kwietnia 2012

Każdy jest celem, ale ty bądź ruchomym

Na złomie:
- Dzień dobry mam szyny.
- A skąd pan je wziął?
- A leżały, jedna obok drugiej na
dłuższym odcinku, no to wziąłem

(Dan)

"Titanic" Camerona kosztował więcej niż prawdziwy statek, wczoraj zdaje się było 100-lecie zatonięcia, równocześnie umownego początku XX wieku, zwanego też "krótkim stuleciem", bo zakończył się w 1989. Cóż, krótko za to intensywnie do bólu.
Tymczasem wokół eksploduje wiosna, wylewa się treścią w przestrzeń, transmutuje nieorganiczne w organiczne i zmienia naszą gospodarkę hormonalną w śmiercionośną broń. Doświadczyliśmy ostatnio tej żywotności, gdy wywoziliśmy mech do lasu i Dan zaparkował w mrowisku. Powrót był więc pełen atrakcji i niespodzianek, w sumie przypominał nieco akcję filmu "Węże w samolocie" ale bez Samuela L Jacksona. Dan stwierdził, że powinniśmy dziękować wszystkim bogom eterni, że mrówki nie mają po pół metra, bo mogłaby nam się taka wcisnąć za kratkę z tyłu, upakować ciasno i żuwaczkami rozpruwać zagłówki.
To był w ogóle fajny dzień, walczyliśmy bohatersko z wertykulatorem szlachtując na plastry faunę i florę Osowej. Boss miał specjalnie przyjechać by przywieźć worki. Przyjechał, popatrzył, pochwalił: że fajne rowki.
- Masz worki?
- Nie
Ale nic. Wiosna. Kwiatki rosną, ptaszyny śpiewają, chłopcy wrzucają pigułki gwałtu do drinków dziewcząt. A my toczymy nierówną walkę na pierwszej linii frontu w wojnie z przyrodą. Nie dajcie się kochani ogłupiać ekologom, to że obecnie mamy przewagę technologiczną, nie oznacza, że Matka Przyroda nie chce nas już okaleczać, mordować a na końcu pożreć. Ona czeka tylko na moment naszej nieuwagi.
Ostatnio skracaliśmy drzewa. Trzymałem jedną ręką zagłębiającą się w błotnistym gruncie, rozbujaną drabinę ukoronowaną wywijającym warczącą piłą łańcuchową pośród gałęzi Danem, a drugą łapałem trzymetrowe, spadające pnie, by nie uszkodziły broń Boże rododendronów. Był fun, gałęzie były giętkie i strzelały co chwilę D w twarz i różne mniej dyplomatyczne części ciała, a on machał w szale piłą koło mojej twarzy rozwiewając mi włosy powiewem.
Wygenerowaliśmy w ten sposób ogromną górę gałęzi, którą następnie musieliśmy połamać na drzazgi i powciskać do worów. Nasz szef technokrata dowiózł nam oczywiście super sprzęt - rozdrabniarkę. Jechaliśmy tak pełni nadziei ujrzenia majestatycznego, zębatego mechanizmu, w który ewentualnie będziemy mogli wrzucać szczekliwe pieski autochtonów, a może i samych autochtonów, niestety sprzęt ustawiony z dumą przez Bossa okazał się być kompostnikiem wielkości małej walizki i po pierwszej gałązce wydał z siebie serię straszliwych dźwięków przywodzącym na myśl reformę zdrowia, po czym odmówił współpracy. Tak więc dziabaliśmy te drewienka ręcznie, bo wypadł jeden sekator na dwóch.
My bawiliśmy się w bobry a Stasiozaurs i Natali drapali trawniki. Przed osiedlem jest największy trawnik w okolicy i siłą rzeczy, miejscowi, kulturalni mieszkańcy z tych wszystkich ociekających miedzią i piaskowcem postawnych willi, wyprowadzają tam swoje psy, koty a i sądząc po gabarytach niektórych pozostałości, także emu, impale, tudzież bawoły wietnamskie. Enyłej, stwierdziliśmy, że pozbieramy te wszystkie klocki i ułożymy w wielki napis: KOCHAM TO, albo: Ułóż ciąg dalszy. Ostatecznie pomysłem zastrzelił nas Dan, stwierdził, że powtykamy w te wszystkie kupki psie przysmaki, a potem będziemy tylko obserwować te wszystkie yorki, pudle i dalmatyńczyki. Myślę, że właściciele szybki nauczyliby się omijać tę okolicę. Ogólnie rzecz ujmując słowem dnia okazało się: kałożerca.
I tyle na dziś, w sobotę, jeśli będę żył to napiszę wam o wycieraczce Nergala. Na razie jestem jeszcze na lekkiej fazie składającej się równo ze zmęczenia, bólu i nerwów skołatanych katolicką asymilacją, strzyżeniem trawy nożyczkami oraz pierwszym spotkaniem rodzin, mojej i Szponiastej. Wystarczy tylko wspomnieć, że dziś tworzyłem pod koniec pracy erotyczny ciuszek z czarnej taśmy izolacyjnej dla Barbie o obciętych włosach, którą jakaś kochająca dziecina posłała w kosmos przez okno.

Asia - Rycerze wyginęli, zostały tylko smoki
Darek - Nie ma popytu nie ma podaży

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz