Kostnica miejska znajdowała się
nieopodal fabryki mydła, co już
samo w sobie mówiło o reputacji
dzielnicy...
(inspirowane Harrisonem)
Jest piękny, niedzielny poranek. Nieopodal spoczywa w łóżku
półnaga i Nienaruszlna Aż Do Ślubu Lady Pazurek, i tak już prawie od sześciu
lat. Gdzieś tam Seba mija kolejny równoleżnik, Borys przekrwionymi oczyma
patrzy w rozdziawioną gardziel potomstwa, a gdzieś tam na dole Bajka jest
świeżą, wprost z kartonika żoną po nocy poślubnej. Lennonka jest w Warszawie i
nareszcie ma szansę dotknąć na wpół bajkowego Mostu Poniatowskiego. Ten most
jest to jedna z tych rzeczy, które chronią Wawę przed starciem z powierzchni
ziemi. Niemal każdy w tym kraju stracił kogoś pożartego przez tego betonowego
pająka – pożeracza dusz. Może kiedyś fatum minie gdy ten urbanistyczny
koszmarek stanie się przedmieściami Łodzi.
Lenn w każdym razie lubi Warszawę. Mówi, że czuje tam
prawdziwą atmosferę miasta. W sumie, jakby się tak zastanowić to wychowała się
pośród blokowisk, wielka W może być więc dla niej faktycznie uosobieniem
miejskości. Poza tym żyli tam ludzie, których życiami żyje.
Tak, wiem, że to dziwna notka, taka jakaś niemrawa i
bezcelowa. Ale szczerze mówiąc jestem odrobinkę przeżuty. Zarwałem dwie noce i
pracowałem dwie pełne doby, żeby mieć czas zrobić w łykend remont dla mojego
szefa, który niech żyje. Zależało mu najwyraźniej na czasie. Miał się zgłosić w
środę. Nie dał znaku życia aż do dzisiaj, mimo, że przebywał czasem zaledwie
kilkanaście pięter pode mną. Ma to oczywiście związek z comiesięczną komedią
jaka towarzyszy przekazywaniu mi pensji. Nie dzwoniłem, bo to w końcu jego
problem. Z mojej strony jest to uprzejmość, bo roboty mam od zajebania, a i
policzyłbym mu po znajomości, więc żaden to dla mnie interes. Kij mu w oko,
tydzień był morderczy i przynajmniej teraz trochę odpocząłem, i to mimo
przyjazdu starszego, który przywiózł od Uzbeków różne, straszne a jadalne
rzeczy. I tak od dwu dni zagryzamy kawiorem suszoną w słońcu dynię i zapijamy
piętnastoletnim koniakiem prosto z beczki. Ojciec zaraz wyjeżdża zrobiliśmy też
więc przyspieszone urodziny babki z tradycyjnym tortem węgierskim od Zebla i
jeszcze bardziej przyspieszone święto zmarłych. Dodam tylko, że mój Starszy ma
rękę do tworzenia, nieszkodliwych na pierwszy rzut oka drinków, które cicho i
niepostrzeżenie robią ludziom rzeczy potworne i pamiętane przez pokolenia. Tak
więc mój żołądek przypomina teraz Hiroszimę a mózg pracuje na pół gwizdka,
strząsając z siebie z obrzydzeniem takie lepkie bryłki zielonego żelu, czy coś
w tym stylu. Za moment spośród pienistych warstw kołder powstanie moja furia i
wyjdziemy na rozsłoneczniony, przesiąknięty na wskroś złotem świat, by
przekonać się czy mamy też światłowstręt.
- Ciekawe czy Einstein, będąc mądrzejszy
od wszystkich nie czuł się samotny, czy
gardził otaczającymi go rzeszami
przygłupów?
- Myślę, że to dlatego zbudował Bombę...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz