Skończcie się migdalić.
Zróbcie sobie dziecko.
Porzućcie się
(Lenn)
To nie jest śnieg. To wilgoć, która zamarzła w powietrzu i
opadła na ziemi w formie szorstkiego, białego pyłu. Wiatr niesie ją sypkimi
falami ponad asfaltem. Brnę w nich zanurzony po kolana jakbym szedł przez jakąś
arktyczną płyciznę. To eteryczny zwiadowca, który poprzedza opad i noce białe
od podświetlonych łunami chmur. Zapowiedź bólu grzbietu, oddechu zamarzającego
na wąsach i minus 16 przy których zaczynają zamarzać oczy. Przez chwilę jednak
puste, ciche ulice wyglądają jak świat w „Kociej kołysce” Vonneguta,
skrystalizowana trawa trzaska pod podeszwami..
Parę ostatnich dni spędziłem odkopując Dzielnicę Dziwnych
Klatek niczym Pompeje. Tam jest tak śmiesznie, że nie ma chodników, tylko
trzeba wydobyć z głębin całe place pomiędzy budynkami. Zauważyłem tam pewien
frapujący fenomen. Ludzie posiadający samochody oczyszczają je rano ze śniegu i
lodu, ale nigdy nie zsypują go na parking, tylko zawsze na świeżo wyczyszczony
chodnik. Te subtelne hałdki szybko tam zamarzają na beton, dzięki temu
czyściochy mogą sobie potem powybijać zęby ślizgając się na nich. I dobrze tak
samolubnym skurwysynom. Normalnie wracam i ściągam to, ale po tygodniu
wstawania o 4 i nierównego boju z Matką Naturą cierpię na deficyt litości, a
więc jeśli i Ty jesteś jednym z tych bezmyślnych, obmierzłych, ze wszech miar
plugawych cielebunów o żółtym mózgu drążonym przez syfilis i mięsożerne mrówki
Pela to życzę ci z całej głębi mojego czarnego, ziejącego ogniem serca: Chuj ci
w przewód i szufla w kręgosłup!
Gdy wracając ku dolinom czekałem nieruchomo na spóźniający
się zaledwie 20 minut autobus zamarzła na mnie skóra. Chciałem sięgnąć do
kieszeni po telefon, a tu rękaw stawia opór. Już wiem jak się czują kosmonauci.
Po drugiej stronie lustra zaś podwójne urodziny Lenn i
Avatara. Avatarnej zawsze ciężko jest coś kupić, ponieważ jest jedną z tych
szczęśliwych osób, które w sumie mają wszystko. Kupiliśmy jej więc „Kuchnię
kanibala – 22 potrawy z człowieka”, to powinno zaspokoić jej rozliczne żądze i
wysublimowane pragnienia. Z Lenn nie ma takiego problemu jej liczne fascynacje
są jak wielkie piece na transatlantyku. Wiecznie łakną paliwa. (Od razu stanęły
mi przed oczyma rzesze półnagich, umięśnionych, spoconych facetów oświetlonych
blaskiem płomieni, którzy to paliwo dostarczają...). Oglądaliśmy ostatnio jakiś
wyjątkowo żałosny film o zombich, po czym doszliśmy do wniosku, że na takiej
Oruni Dolnej atak zombie przeszedł by niezauważony. Ani zombie ani miejscowi
nie zauważyliby różnicy.
Czy do zastrzelenia mima
niezbędny jest tłumik?
(CKM)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz