Przewrót na skrzydło, opadam, dzikie nurkowanie. Ziemia
rośnie, pęcznieje, nabiera masywności. Kontynenty, miast, drogi, źdźbła traw.
Uderzam z impetem przesuwającym płyty tektoniczne, przebijam się z trzaskiem na
wylot. Wystrzeliwuję w fontannie magmy i mknę dalej w ciemność. Ku gwiazdom.
Nie słyszę żadnych krzyków. Wasz los jest mi obojętny.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz