Ja - O kaczka!
P – Dziwaczka
Ja - ...i kaczor
P – Dziwaczor
(My)
Śniło mi się dziś, że chodzę po Berlinie. Chodziłem po nim
naprawdę długo gadając z jakimś Niemcem o tym, że nawzajem powypalaliśmy sobie
miasta. Wszystkie wieże kościołów pozbawione były szczytów, a rany budynków
ślicznie zakomponowano jasnym, tynkiem. Mijaliśmy to miejsce przy dworcu z
„Nieba nad Berlinem”, tą wielką, nowoczesną bryłę i ucięte kamienice obok, tym
razem jednak wszystko widziane z dołu i w kolorze. Minęliśmy pomnik, wygięty
krzyż a pod nim sterta wypalonych monet różnych narodowości, czy coś takiego
rzeczywiście tam czy gdziekolwiek istnieje? Jakoś w całość wślizgnął nasz
Miejski Zieleniak, ale wcale mnie to nie zdziwiło. Podobno wszechświaty
równoległe istnieją właśnie po to by wszystko co potencjalne mogło zaistnieć.
Wczoraj starszy dostał komputerową symulację projektu
naszego ogródka, nawet fajne, mi podobają się chyba najbardziej te
poprzewracane, wielkie wazy.
Pogodę mamy wciąż przepiękną, jakby Miasto zadowolone, że
turyści odjechali, zrzuciło z siebie wreszcie szarą sukienkę i wyprężyło się
pod tym całym błękitem, łapiąc ostatnie letnie promienie słońca. Zresztą na
plażach nadal zdarzają się półnagie dziewczyny, ale teraz wygląda to bardziej
pierwotnie, jak jakieś nieuczęszczane miejsce z początku czasu.
Myślałem o domu w Mławie, jeśli kiedyś rodzina sprzeda go komuś
obcemu, serce pęknie mi do końca.
A poza tym? Zaczyna się nowy dzień. Będę szedł w świetle,
przechwycę Szponiastą wymęczoną nocnym romansowaniem na gadu, będę dotrzymywał
ponad dziesięcioletniej tradycji „bycia pod pomnikiem”, potem picie w
Herbaciarni, która nie jest Herbaciarnią. Może wychylimy wraże łby na starówkę
bo coś słyszałem coś o Święcie Pieroga, jakby co może załapiemy się na jakąś
darmową porcję kresowych ruskich. A potem, potem życie, zobaczy się, no nie?
Zajmij się tym co bliskie,
a to co ostateczne zatroszczy
się samo o siebie
(Aldiss)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz